Uszkodzone tablice

Coraz większe natężenie ruchu samochodów ciężarowych przejeżdżających przez Szczytno ma swoje liczne negatywne konsekwencje. Nie tylko powoduje wzrost zagrożenia pieszych oraz innych kierowców, ale też niszczy nawierzchnię ulic i zwiększa hałas. Ciężarówki wyładowane po brzegi czasem z trudem mieszczą się na pasie jezdni. Zdarza się, że zahaczają o rosnące obok drzewa lub tablice i znaki drogowe. Przykładów na to mamy w Szczytnie kilka. Od paru już lat uszkodzona jest tablica na ul. Poznańskiej. Najwyraźniej jakiś duży pojazd otarł się o nią, powodując dość znaczne wygięcie blachy. Podobnie uszkodzona tablica znajduje się także na ul. Odrodzenia. Trudno dociec, czy winę ponoszą w tym przypadku kierowcy, którzy nieostrożnie poruszają się po mieście, czy też jest to skutek niedostosowania głównych szczycieńskich arterii do tak znacznego wzrostu natężenia ruchu. Być może w grę wchodzi jedno i drugie, a efekty widać na każdym niemal kroku.

ZAPOMNIANE STACJE

Na początku stycznia, o czym już zresztą pisaliśmy, reaktywowano zawieszone na początku 2007 roku połączenie kolejowe Olsztyn - Pisz. Kolej, aby zachęcić podróżnych z korzystania z tego pociągu przygotowała specjalne, kolorowe plakaty z godzinami odjazu i przyjazdu składu na poszczególne stacje. Wiszą one w liczbie kilku sztuk m.in. w poczekalni szczycieńskiego dworca.

Całość prezentuje się bardzo ładnie i estetycznie. Jest jednak małe „ale”..

Chodzi o informację zawartą na plakacie reklamującym „odwieszone” połączenie. Wyszczególniono na nim pory odjazdu i przyjazdu pociągu tylko na stacjach pomiędzy Szczytnem a Piszem, a zupełnie zapomniano o miejscowościach leżących na szlaku kolejowym Szczytno - Olsztyn.

Czyżby tam pociąg się nie zatrzymywał, kursując pomiędzy nimi jako pospieszny? To raczej mało prawdopodobne, bo jak świat światem słynna „strzała północy” takiego statusu nie miała i mieć raczej nie będzie. Autorzy plakatu wyszli pewnie z założenia, że osoby regularnie podróżujące składem z Olsztyna do Pisza doskonale wiedzą, że między Szczytnem a stolicą województwa są jeszcze Grom, Pasym, Marcinkowo oraz rozsławione aferą z talibami Klewki. Zapomniano jednak najwyraźniej o turystach odwiedzających nasz region, którzy tak dokładnej wiedzy jak mieszkańcy nie mają. Brak wymienionych przystanków może też drażnić ambicje pasymian, bo przecież gród nad Kalwą miastem jest, a tu zupełnie je pominięto, umieszczając na rozkładzie mniejsze miejscowości będące wioskami.

WC POD CHMURKĄ

Wiosenne porządki powodują, że mieszkańcy pozbywają się z domów rozmaitych sprzętów i urządzeń. Te, pozostawiane zwykle gdzieś na podwórkach, w sąsiedztwie śmietników, czekają na usunięcie przez służby odpowiedzialne za utrzymanie porządku w mieście. Czasem porzucone sprzęty tworzą dość osobliwe widoki, tak jak widoczna na zdjęciu porzucona muszla klozetowa z ul. Kościuszki. A może jest to jakaś alternatywa dla nieczynnego szaletu miejskiego stojącego na pl. Juranda?

POSĘPNE BUDOWLE

Jak każdy doskonale wie, Szczytno słynie w kraju z ruin zamku krzyżackiego. Resztki średniowiecznej budowli to jeden z najważniejszych naszych zabytków, tworzących niepowtarzalny klimat i nastrój grodu. Są jednak w mieście i takie ruiny, które z urokiem i klimatem nic wspólnego nie mają, a wręcz przeciwnie - swoim wyglądem skutecznie odstraszają i psują nam opinię. Na ul. Krasickiego stoi od dawna arcyposępna budowla. Przed laty mieściła się tu pralnia.

Teraz obiekt najwyraźniej popadł w zapomnienie. Jakiś czas temu do starych murów zaczęto dobudowywać nowe, ale prac dotąd nie ukończono. Dziś sterczą tu tylko gołe cegły i drewniane belki podtrzymujące konstrukcję. Całość nie jest zabezpieczona przed nieproszonymi gośćmi, praktycznie każdy może tu wejść z ulicy.

Zaniedbany obiekt stojący niemal w centrum miasta, w pobliżu małego jeziora, niestety nie należy do wyjątków. Oto na Bartnej Stronie, naprzeciwko zabudowań browaru, znajduje się inna intrygująca budowla. Jej znakiem rozpoznawczym jest sąsiadujący z nią komin fabryczny oraz powybijane szyby. Na budynku wisi tablica informująca, że to teren prywatny, na który wejść nie można. Wokół, pomiędzy suchymi badylami zeszłorocznych chwastów walają się śmieci wrzucane tu z ulicy.

Mniejszych zrujnowanych, starych zabudowań gospodarczych nie brak też na posesjach m.in. na ul. Poznańskiej, Leyka czy Konopnickiej. Nieremontowane niekiedy od czasów wojny obiekty, łatane prowizorycznie czym się da i byle jak zaczynają się walić. Nie dość, że szpecą, to jeszcze stwarzają zagrożenie dla osób, które znajdą się w ich pobliżu.

Powie ktoś, że takie widoki to nic szczególnego, że podobne napotkać można w wielu innych miejscowościach. Tylko dlaczego mamy się godzić na to, by i Szczytno było jedną z wielu zaniedbanych, prowincjonalnych mieścin?

ILUMINACJE W SAMO POŁUDNIE

W środowe przedpołudnie (5 marca) do redakcji zadzwoniła Czytelniczka zdumiona tym, że w centrum miasta oraz w kilku innych punktach palą się latarnie. Ten niecodzienny widok skłonił ją i innych mieszkańców do rozmaitych domysłów. Niektórzy sądzili, że niespodziewana iluminacja jest skutkiem jakiejś poważnej awarii oświetlenia, inni zaś sugerowali, że to wynik zaniedbania czy nawet rozrzutności władz.

Kierownik szczycieńskiego Rejonu Energetycznego Marek Podkowa zapewnia, że włączenie latarni w środku dnia nie było związane ani z jednym, ani z drugim. Cała operacja odbyła się w ramach rutynowego przeglądu technicznego prowadzonego w porozumieniu z Urzędem Miejskim. Miała ona związek z konserwacją oświetlenia - wymianą opraw i świateł oraz czyszczeniem kloszów. Zazwyczaj podobne prace prowadzone są nocą, ale gdy napraw jest więcej, energetycy wykonują je również w dzień.

Nie brak jednak miejsc, i to w samym centrum miasta, gdzie oświetlenie poważnie szwankuje.

Na ul. Kasprowicza, obok Gimnazjum nr 1, w bezpośrednim sąsiedztwie przystanku komunikacji miejskiej, stoi latarnia, która nie świeci od kilku dobrych miesięcy. Po zmroku panują wokół niej niemal egipskie ciemności, co w dość znaczący sposób utrudnia życie mieszkańcom. Parę miesięcy temu „Kurek” był świadkiem, jak pasażerka oczekująca wieczorem na autobus, musiała oświetlać sobie rozkład jazdy zapalniczką. Po raz kolejny prawdziwe okazało się przysłowie, że najciemniej jest pod latarnią ...