Niebagatelnej sumy 16 mln zł potrzeba, by rozwiązać problem śmierdzących zapachów dochodzących z zakładu utylizacyjnego "Saria". Czy pieniądze się znajdą nie wiadomo, ale pomarzyć zawsze można...

Unia, drogi i smród

Rolnicy do Unii

Rozogi są kolejną gminą, w której przedstawiciel Agencji Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa Leszek Mielczarek zachęcał rolników do wzięcia udziału w szkoleniach przygotowujących do starania się o unijne pieniądze z dopłat. Szkolenia, obejmujące także praktyczną naukę wypełniania wniosków, odbędą się w przyszłym miesiącu. Uczestnicy szkolenia otrzymają bezpłatnie wypisy z rejestrów gruntów, bez konieczności wizyty w starostwie. Dodatkowo starostwo wypożyczy mapy ewidencyjne danego sołectwa, które ułatwią wypełnienie wniosków.

- Rolnik nie ma obowiązku składania wniosku, ale idą za tym duże pieniądze. Czas poświęcony na szkolenia na pewno nie będzie stracony - zachęcał przedstawiciel Agencji samorządowców z Rozogów podczas sesji Rady Gminy 29 października.

Kosztowna szansa

Sławomir Szot, zastępca kierownika do spraw produkcji w zakładzie utylizacyjnym "Saria" (Długi Borek) przedstawił zgromadzonym plany swojej firmy. Wkrótce zostanie oddana do użytku nowa hala przyjęcia surowca. Unijne standardy nie rozwiążą jednak ostatecznie problemu nieprzyjemnych zapachów wionących z zakładu. Żeby rozwiązać ten problem "Saria" planuje budowę nowoczesnej oczyszczalni ścieków i biofiltru. Dzięki nim od maja 2005 r. "zapachowy" problem zostałby rozwiązany, ale... na oczyszczalnię potrzeba 12 mln zł, na biofiltr - kolejne 4 mln zł.

- Nie mogę zagwarantować, że znajdziemy tak dużą sumę pieniędzy - oświadczył Sławomir Szot, ostudzając nadzieje mieszkańców gminy.

- Będzie lepiej dopiero wtedy, gdy wiatr zacznie wiać w kierunku Świętajna - usłyszał w odpowiedzi od jednego z nich.

Drogowe życzenia

Najwięcej próśb i skarg uczestnicy sesji skierowali do dyrektora Zarządu Dróg Powiatowych Klemensa Dzierżanowskiego. Radny Krzysztof Bałdyga narzekał, że nikt nie dba o drogę w Spalinach Wielkich.

- Wydaje mi się, że wy czekacie aż liście spadną z drzew, żeby nimi tą drogę wyrównywać. Po deszczu robi się tam błoto i kałuże. A obok jest szkoła, nie ma gdzie dziecka wysadzić z samochodu - mówił radny.

Dyrektor zapewniał, ze wyrównywanie jest przeprowadzane trzy razy w roku.

- Dwa tygodnie temu przejeżdżałem tamtędy rowerem. Z roweru łatwiej jest zobaczyć stan drogi niż z samochodu. Ta nie jest najgorsza - stwierdził dyrektor, a zarazem członek znanej drużyny rowerowej "Kręcioły".

- W takim razie niech pan odwiedzi Spaliny po deszczu. Zobaczymy, czy będzie pan jechał, czy pchał rower - nie dawał za wygraną radny.

- Ale wtedy, gdy przejeżdżałem właśnie padał deszcz - zamknął dyskusję dyrektor Dzierżanowski, dodając pojednawczo, że jeżeli rzeczywiście będzie taka potrzeba, droga zostanie wyrównana.

Mieszkańcy gminy prosili też na przyszłość (bardzo przecież niedaleką), by zimą regularnie odśnieżać drogi. Dyrektor zarządu daleki był jednak od składania "śniegowych" obietnic.

- Pieniędzy nie jest więcej, a droga jest starsza o rok. Władze powiatu od pięciu lat nie kupiły nowego sprzętu. To, czy uda się na czas odśnieżyć drogi, zależy więc od tego, jak sroga zima czeka nas w tym roku - tłumaczył Dzierżanowski.

Katarzyna Mikulak

2003.11.05