Sąsiedzkie skargi

Kilka dni temu otrzymaliśmy skargę od jednego z mieszkańców domu położonego przy ul. Konopnickiej 26. Otóż, jak twierdził nasz rozmówca, na sąsiedniej posesji znajduje się sklep, którego załoga wszelkie opakowania po towarach gromadzi tuż pod jego oknami. Tworzy się w ten sposób wielka sterta śmieci, no i jak to wygląda. „Kurek” zjawił się na miejscu, ale zamiast spodziewanej góry odpadków znalazł jedynie trzy worki ze styropianem - fot. 1.

Sprawa niewarta byłaby opisywania, gdyby nie rodzaj owych „śmieci”, które dla innych są bardzo pożądane. Jak twierdzi właściciel sklepu, ów kącik na opakowania kartonowe i styropianowe po sprzedanych towarach urządził specjalnie, bowiem okoliczni mieszkańcy chętnie je biorą. Kartony na podpałkę, a styropian do ocieplania ścian budynków. Jeden z takich „klientów” przyszedł nawet do sklepu ze specjalnymi podziękowaniami. Mówił, że skonstruował sobie specjalną drutową piłkę do cięcia styropianu i z tych sklepowych odpadków powycinał eleganckie płytki. Nimi całkiem za darmo ocieplił cały swój domek. Ów materiał przydałby się też i innemu mieszkańcowi z sąsiedztwa...

ŚCIENNY GRZYBEK

Kiedy „Kurek” pytał pozostałych mieszkańców domu nr 26 przy ul. Konopnickiej o problem ze sklepowymi odpadkami, ci żadnych uwag czy pretensji nie zgłaszali. Wyszła jednak przy okazji inna sprawa. Otóż jeden z lokatorów, pan Marian Składnik akurat remontował wnętrze swojego mieszkania, które należy do zasobów ZGK. Stało się bowiem to, że ściana głównego pokoju, będąca równocześnie ścianą korytarza wejściowego, uległa okropnemu zagrzybieniu. Teraz mieszkaniec całą ją pokrył specjalnym środkiem grzybobójczym i obecnie suszy - fot. 2. Ponieważ na wilgoć skarżyli się i inni lokatorzy tego domu, dzień wcześniej zjawiła się specjalna komisja, która specjalistycznymi aparatami badała stan wilgotności, temperaturę i orzekła, że zagrzybienie budynku wynika ze złego jego użytkowania. Konkretnie u państwa Składników grzyb jest dlatego, że źle został ustawiony segment - nie powinien stać przy tej akurat ścianie i w dodatku tak blisko. Ponadto dobrej wentylacji nie zapewniają palstikowe okna. - No tak, jeszcze tego brakowało, żeby ZGK nakazywał nam, jak mamy meblować pokój - skarżyła się „Kurkowi” żona Anna.

Zdaniem pana Mariana grzyba by nie było, gdyby korytarz został ocieplony. Drzwi wejściowe są wiecznie otwarte, w dodatku nie ma tu grzejników, dlatego ściana przemarza no i w konsekwencji pojawia się grzyb.

Pan Marian korytarz ociepliłby sam, styropian wiadomo jak pozyskać, ale trzeba jeszcze trochę cementu, gwoździ, farb i innych materiałów budowlanych. Gdyby ZGK zwrócił mu pieniadze za ich

zakup, robociznę dołożyłby od siebie za darmo, no i sprawa byłaby załatwiona. Niestety, ZGK na taki układ się nie zgodził. Jak wyjaśnił nam szef Zakładu Gospodarki Komunalnej Leszek Mierzejewski, jego zakład nie prowadzi gospodarki materiałowej, nie ma też żadnych magazynów, zatem nie kupuje i nie dysponuje jakimikolwiek materiałami.

PERYFERYJNY ZAKĄTEK

1 listopada skłonił nas do odwiedzenia najciekawszego bodaj cmentarza w Szczytnie, bo z najstarszymi, zachowanymi do dziś nagrobkami. Chodzi o cmentarz żydowski ulokowany przy ul. Łomżyńskiej - fot. 4.

Pierwsze wzmianki o pochówku w tym miejscu pochodzą z 1768 r., ale za oficjalną datę założenia cmentarza uważa się 1815 r. Ponadto, czym może pochwalić się nasze miasto, jest to jeden z nielicznych żydowskich cmentarzy w Polsce, który został w ostatnich czasach uporządkowany. Był on bowiem dewastowany w czasach III Rzeszy i PRL-u, kiedy to ukradziono i wywieziono z niego przeważającą część macew wykonanych z cenniejszego kamienia. Mimo to zachowało się jeszcze około pięćdziesiąt nagrobków, a wśród nich najstarszy, postawiony w 1831 r. O ironio losu - przed całkowitym unicestwieniem i rozgrabieniem nekropolii uratowało ją najprawdopodobniej to, że w Szczytnie znajdowała się bardziej znana i większa ewangelicka, z której łatwiej można było wywozić i rabować kamienne nagrobki. To peryferyjne położenie powoduje, że i dzisiaj mało kto tu dociera, a jeżeli już, to młodzi wandale, „ozdabiający” zabytkowe groby antysemickimi hasłami - fot. 5. Natknąć się tutaj można także na pozostałości po alkoholowych libacjach. Jeśli nie wprost na mogiłach, to nieco na boku.

SKŁAD OPAŁOWY

W epoce PRL-u na części cmentarza przylegającej do Kanału Domowego urządzono... skład opałowy. Do dziś stoi tu niemy świadek tamtych czasów - tajemnicza i ponura wiata. Obecnie bezużyteczna, dobrze jednak chroni przed deszczem, zatem gdy pada można się pod nią skryć. Tak jak to czynią dwaj osobnicy na fot. 6.

„Kurek” zrazu pomyślał, że są to być może jacyś opiekunowie cmentarza, którzy skoro się rozpadało, skorzystali z wiaty jako deszczochronu. Już chcieliśmy nawiązać z nimi rozmowę, kiedy niespodziewanie obaj pierzchli w pobliskie krzaki. Cóż, nie zdziwiliśmy się, kiedy zobaczyliśmy jakie to pozostawili po sobie świadectwo - fot. 7.

TAKI SOBIE DOPISEK

Do poważnego skądinąd Starostwa Powiatowego w Szczytnie prowadzi kilka drzwi. Nic w tym dziwnego, wszak petentów ma ta instytucja sporo, więc muszą jakoś się do niej dostać bez zbędnego ścisku. Jedne z nich, pomniejsze prowadzące m. in. do Powiatowego Ośrodka Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej zaopatrzone są w dużą wywieszkę z apelem do kulturalnych ludzi, aby nie traktowali ich jak drzwi od stodoły i zawsze zamykali.

Ba, jakiś złośliwy dowcipniś uczynił pod spodem mały dopisek. W powiększeniu wygląda to tak - fot. 8.

No tak, tyle że jako się rzekło na wstępie, wywieszka dotyczy nie tyle urzędników, ile petentów, zatem dopisek jest jakby nie na temat.