Piwna inauguracja

Rozpoczął się nowy rok szkolny. A z tą szkołą, to różnie bywa, bo jedni lubią budę, inni znowu nie, ale tak czy siak, jakoś ten pierwszy dzień po wakacjach trzeba przeżyć. Może się jakoś zabawić? No i w związku z tym troje uczniów, dziewczyna i dwóch chłopaków, tak na oko w gimnazjalnym wieku, poszło sobie do parku nad małym jeziorem. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że ci młodzi ludzie raczyli się piwem i to w sporych ilościach. Gdy chcieliśmy zwrócić uwagę na niestosowność takiego zachowania, cała trójka pierzchła jak oparzona, zostawiając nawet w popłochu plecak i to wcale niepusty – fot. 1. A ile zdołali owi biesiadnicy już wytrąbić, łatwo poznać po koszu na śmieci(!).

NIESAMOWITE BRANIE

Nasz Czytelnik Jan Baranowski w sobotni ranek 27 sierpnia wyłowił z wód Jez. Domowego Dużego ogromnego karpia o wadze 12,5 kg i długości 81 cm! Wcześniej nie sądził, że w miejskich jeziorach żyją tak potężne okazy - fot. 2. Pan Jan wędkuje od dawna, bywał nad prawie wszystkimi jeziorami w powiecie, ale ostatnio zasadza się na ryby głównie nad miejskimi akwenami. Powód jest prosty - karty wędkarskie są coraz droższe, a ryb w jeziorach coraz mniej. W ów sobotni poranek usiadł z wędką tuż pod Kamionkiem, mając nadzieję na złowienie czegoś większego, bo tam jest największa głębia w jeziorze. Cóż, najpierw wyciągnął drobnego leszcza, co mocno go rozczarowało, ale w chwilę potem coś szarpnęło za wędkę z ogromną siłą. Żyłka zaczęła bardzo szybko odwijać się z kołowrotka, co napędziło mu strachu, że zaraz się zerwie. Wtedy na szczęście ryba popuściła, więc zaczął ją ciągnąć do brzegu. Walka z potężnym karpiem nie była łatwa, trwała przeszło godzinę. W końcu wędkarz zdołał przyholowac rybę do brzegu i wówczas po raz pierwszy zobaczył jak jest wielka. Nie mieściła się nawet do podbieraka, ale mimo to jakoś udało mu się wyciągnąć karpia na brzeg. Już w domu najbliżsi nie mogli się nadziwić, że upolował taki okaz. Gdy emocje opadły, karp został sprawiony i usmażony. - Mięsa było tyle, jak z cielaka – żartuje pan Jan i dodaje, że olbrzymim karpiem najadła się cała jego najbliższa, kilkunastoosobowa rodzina i jeszcze zostało na potem.

REKORDOWE SZTUKI

Wielki karp złowiony przez Jana Baranowskiego zadziwił nas mocno, więc postanowiliśmy sprawdzić, jaką największą taką rybę złowiono kiedykolwiek w Polsce. Okazuje się, że rekord padł w marcu 2010 r. Ogromny okaz karpia pełnołuskiego złowił na Jeziorach Wielkich (k. Poznania) Ryszard Jarmułowicz - fot. 3. Ten gigant ważył 37,5 kg! Jest to wynik bliski rekordowi świata należącemu do Fancuza Grahama Slaughtera. Ten wędkarz złowił karpia o wadze 40,20 kg (www.carppassion.eu).

KRZYŻ POWTÓRNIE OBALONY

W poprzednim numerze pisaliśmy o dewastacjach poczynionych przez wandali na kolejowym przejeździe przecinającym szosę wiodącą na strugę. Między innymi i o tym, że obalili oni znaki kolejowe tzw. krzyże św. Andrzeja. Kolej postawiła zatem nowe, ale już na drewnianych słupkach, za to wysmarowanych jakąś oleistą czarną cieczą. Myśleliśmy, że zabieg ten odstraszy potencjalnych wandali i ocali znaki przed ponownym obaleniem. Cóż, stało się inaczej. Jak poinformował nas pewien Czytelnik, jeden z krzyży, ten stojący od strony Szczytna znów leży na ziemi, co świadczy o tym, że wandale dorwali się do znaków - fot. 4. Kiedy jednak znaleźliśmy się na miejscu stwierdziliśmy, że bardziej prawdopodobna przyczyna upadku znaku jest inna. Otóż widać, że pobocze drogi było niedawno koszone i wydaje się, że znak, który stał blisko krawędzi jezdni padł nie z ręki wandala, a został po prostu przewrócony przez maszynę do koszenia, którą prowadził nieuważny operator.

ZASŁONIĘTY ZNAK

Inny nasz Czytelnik, mieszkający przy ul. Andersa skarżył się w redakcji, że w miejscu gdzie ulica ta krzyżuje się z ul. Chrobrego zwisające gałęzie drzew zasłaniają ważny znak drogowy: uwaga na drogę z pierwszeństwem przejazdu. Stwarza to, jego zdaniem, poważne niebezpieczeństwo i dlatego prosi nas o interwencję. Gdy zjawiliśmy się na miejscu zauważyliśmy, że zwieszające się nad chodnikiem gałęzie istotnie zasłaniają znak, ale nie tylko. Są także przeszkodą dla pieszych. Nawet osoby niezbyt wysokie idąc chodnikiem zawadzają o gałęzie głową - fot. 5.

ZAGRODA PRZY WJEŹDZIE DO MIASTA

Jak pisaliśmy w poprzednim numerze, nawierzchnia ul. Pasymskiej stanowiącej wjazd do miasta od strony Olsztyna i Nidzicy jest aktualnie remontowana. Otrzyma ona elegancki i równy dywanik asfaltowy oraz nowe chodniki, więc nie będzie już obciachu, jaki dotąd był w tym miejscu. Ale czy na pewno? Oto na zjeździe, który biegnie od remontowanej ulicy w dół do jeziora (między stacjami benzynowymi) powstało coś na kształt wiejskiej zagrody, rodem z ubiegłego wieku, albo jeszcze wcześniejszych czasów - fot.6. Zjazd został ogrodzony surowymi, tylko z grubsza okorowanymi żerdziami i jak to będzie się miało do wyremontowanej wkrótce ul. Pasymskiej? Na dodatek całość została opatrzona znakiem zakazu wjazdu, choć z wyjątkiem służb miejskich oraz członków ROD „Lenpol”, cokolwiek by to znaczyło. Oprócz znaku stoi tu jeszcze dodatkowa taka oto niebieska tabliczka - fot. 7. No tak, teraz wszystko staje się jasne. Jak wynika z treści zamieszczonej na tabliczce, ów otoczony z grubsza tylko okorowanymi żerdziami teren to miejsce postojowe dla członków Rodzinnych Ogródków Działkowych „Lenpol”. Nie widzieliśmy jednak, aby jacyśkolwiek działkowcy stali wewnątrz zagrody, stoi tam tylko parkujący samotnie samochód. Teraz już nieco poważniej.

O tym mizernym raczej parkingu poinformowali nas mieszkańcy pobliskiego blokowiska przy ul. Pasymskiej/Chopina. Mówią oni, że przy działkach wiodła ścieżka w dół do jeziora, którą chętnie spacerowali, ale teraz szlak ów został odcięty. Z kolei szef ROD „Lenpol”, czyli Rodzinnych Ogródków Działkowych, Henryk Sienkiewicz tłumaczy, że ów szlak nie jest miejską drogą, a cały teren należy do działkowiczów. Postanowili oni wybudować sobie parking dlatego, że gdy zatrzymywali swoje samochody wzdłuż szosy olsztyńskiej byli karani mandatami za niedozwolone parkowanie (przekroczenie linii ciągłej). Działkowicze nie mają wielkich funduszy, więc parking jest taki, jaki jest, ale żerdzie, jak zapewniają, zostaną jeszcze zabezpieczone środkami drewnoochronnymi, dzięki czemu będą się lepiej prezentować.

tekst i foto: M.R.P.