Ostatnim szczytnianinem - rajdowcem, o którym słyszał sportowy światek, był Wojciech Zaborowski, Mistrz Polski w klasie N-3 z roku 1997. Jest szansa, że już niedługo liczniejszemu gronu kibiców nieobce będzie nazwisko kolejnego miłośnika sportów motorowych z naszego miasta - Pawła Trzepioty. Na dobry początek zdobył Mistrzostwo Okręgu Warszawskiego w KJS Rallycross.

Ostra jazda z Pawłem

Co można by zaproponować miłośnikom palenia gumy na placu Juranda i rajdów wąskimi ulicami Szczytna? Na przykład uczestnictwo w wyścigach KJS Rallycross, w których kierowcy startujący w kilku klasach rywalizują na asfaltowo-szutrowym torze. Zajęcie może i nieco droższe, ale z pewnością pożyteczniejsze i bezpieczniejsze. Tak uważa mieszkający w Szczytnie i studiujący w Warszawie Paweł Trzepiota, od kilku lat zagorzały zwolennik tej dyscypliny.

Z BASENU DO SZAYOWOZU

Wyścigi KJS Rallycrosss nie są pierwszą sportową fascynacją Pawła. Jeszcze nie tak dawno reprezentował szczycieński Pol.KS w imprezach pływackich. Może nawet poszczycić się tytułami Mistrza Województwa i uczestnictwem w Mistrzostwach Polski. Ostatnio jego prawdziwą pasją stały się jednak samochody. Motoryzacją interesował się „od zawsze”. Przygoda z rallycrossem zaczęła się na dobre, gdy przeczytał w jednej z gazet artykuł na temat tego typu wyścigów. Postanowił zbudować specjalne auto, którego konstrukcja opiera się na częściach z „malucha” - jest więc właściwie niemal na każdą kieszeń.

Pojazd, którym się dotychczas ścigał, fiatem 126 p jednak oczywiście nie jest. Nadwozie tworzy specjalna rama z rur, dzięki czemu odpada problem z niskim dachem. Szayowóz - bo tak brzmi potoczna nazwa pojazdu, ma też znacznie lepsze osiągi. Jego prędkość maksymalna to 150 km/h, do „setki” rozpędza się w około 10 s. Od malucha, samochodu bądź co bądź małolitrażowego, różni go też zużycie paliwa - spala mniej więcej 18 l na sto kilometrów... Maszyna swoją nazwę zawdzięcza Krzysztofowi „Szai” Szayowskiemu, który jest pomysłodawcą pojazdu i opiekunem młodych kierowców. W jego założeniu wyścigi szayowozów miały być dobrą zabawą, odciągającą od alkoholu, narkotyków i wyścigów po drogach publicznych. I dla co najmniej części osób z pewnością są...

CZAS NA STARTY

Wróćmy jednak do bohatera naszego artykułu. Ramę zasponsorował mu brat (koszt ok. 2 tys. zł), „dawcą” części od malucha był wujek. Montaż okazał się stosunkowo prosty. Już po miesiącu można było przystąpić do pierwszych rajdowych prób. Odbywały się one na polnych drogach w okolicach Szczytna. Wkrótce Paweł ścigał się na torze w podolsztyńskich Majdach - uznał bowiem, że istotą tego sportu jest rywalizacja.

Szybka jazda szayowozem do prostych nie należy i zmusza prowadzącego do wykazania się sporymi umiejętnościami. - Mała masa - około 350 kg - i proste zabiegi usprawniające silnik zapewniają całkiem niezłe osiągi, ale napęd na tylne koła sprawia, że jest to pojazd wymagający opanowania techniki jazdy - tłumaczy szczycieński kierowca wyścigowy. - Duży nacisk jest kładziony na bezpieczeństwo – dotyczy to np. rurowej ramy pojazdu.

W Polsce brakuje torów rajdowych z prawdziwego zdarzenia. Jeden z nich znajduje się w Słomczynie niedaleko Grójca. To tylko kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy, w której Paweł studiuje od 2005 roku. Wybór kierunku nie mógł być inny: Samochody i Maszyny Robocze na Politechnice Warszawskiej.

Na wspomnianym torze w Słomczynie zaliczył już sporo najzupełniej oficjalnych startów. Zadebiutował w roku 2005, w 6. - ostatniej - rundzie KJS Rallycross, zajmując 4. miejsce. - Emocje były olbrzymie - wspomina. - Po tym pierwszym występie stwierdziłem, że muszę jeszcze dużo popracować nad sprzętem i własnymi umiejętnościami.

W 2006 r. Paweł wstąpił do Sekcji Młodych Automobilklubu Rzemieślnik, który organizuje wyścigi. Po 8 rundach pierwszego sezonu Paweł znalazł się na 5. miejscu w okręgu warszawskim w stawce 20 kierowców. - Zaskoczeniem dla mnie było to, jak przyjaźni i pomocni są inni kierowcy, z którymi tak zaciekle rywalizuje się na torze - zwierza się nasz rozmówca. Swoim doświadczeniem służył także sam Szaya, udzielający (choć na odległość, przez telefon) wskazówek również przy budowie wyścigówki.

NAJLEPSZY W OKRĘGU

Zakończony właśnie rok należał już do niego. Paweł dowiedział się o istnieniu koła naukowego działającego w ramach uczelni, gdzie mógłby otrzymać wsparcie w swoich startach. Na sezon 2007 pojazd został więc przygotowany wspólnie z kolegami z koła: Kamilem Łazarzem oraz Łukaszem Sobiechem. Skorzystano z zaplecza naukowo-badawczego PW i jej doświadczonej kadry. Już pierwsza runda sezonu pokazała, że był to właściwy krok. Paweł zwyciężył i wiedział, że będzie się liczył w walce o najwyższe miejsca. Rywalizacja była zaciekła, gdyż żaden z zawodników nie zamierzał tanio sprzedać skóry. Po ostatnim wyścigu kierowca ze Szczytna miał na koncie tyle samo punktów, co jego największy rywal. Zdecydowała jednak większa liczba zwycięstw (2) i Paweł został Mistrzem Okręgu Warszawskiego. Dzięki temu może się ubiegać o licencję wyścigową.

- W roku 2008 zamierzam startować fiatem seicento w klasie 2 Mistrzostw Polski Rallycross - słyszymy. - Budowa pojazdu już w toku. Paweł Trzepiota to typ sportowca, który choć jest z pewnością świadom własnej wartości, nie zapomina o tych, którzy mieli swoj udział w jego sukcesie.

- Chciałbym podziękować wszystkim osobom, które mi pomogły, bo bez nich na pewno bym tego wszystkiego nie osiągnął - kończy swoją wypowiedź.

(gp)/Fot. archiwum