Nietypowe walentynki

Pewna grupka szczycieńskiej młodzieży, tej nastawionej bardziej patriotycznie, postanowiła nieco inaczej niż wszyscy obchodzić dzień św. Walentego. W minione wtorkowe popołudnie młodzi ludzie ruszyli na miejskie ulice, aby propagować miłość, ale nie tyle do konkretnej osoby, ile do ojczystego kraju. Zagadywali oni dzieci, nieco starszych i tych w sile wieku, pytając czy kochają Polskę. Poza tym wręczali swoim rozmówcom okolicznościowe plakaty z wizerunkiem orła na tle walentynkowych serc - fot. 1. Część plakatów ci młodzi ludzie porozwieszali także w różnych miejscach miasta, m. in. w witrynach sklepowych, na murach, parkanach itp. Młodzi patrioci związani z ruchem Młodzieży Wszechpolskiej, nie aprobując w pełni formy importowanych do nas z zachodu walentynek, postanowili w ów dzień świętować na swój sposób, podkreślając miłość do Ojczyzny. Działania MW na ogół oceniane są jako co najmniej kontrowersyjne, ale w tym walentynkowym przypadku trudno o negatywną opinię.

PARTYJNE PĄCZKI

Dwa dni później mieliśmy do czynienia z kolejną tradycją - objadaniem się pączkami w tłusty czwartek. Ten z kolei obyczaj jest typowo polski i wywodzący się z tradycji chrześcijańskiej, choć według zasad wiary, obżarstwo to grzech. Mimo to tuż przed Wielkim Postem w ów wyjątkowy dzień dopuszczone jest objadanie się smakołykami, a najczęściej są to pączki lub faworki, te ostatnie zwane też chruścikami. Są to bez wątpienia pyszności i właśnie z czymś takim, czyli pączkami nadziewanymi konfiturą wyszli na ulice miasta miejscowi działacze PiS-u. Z tego niespodziewanego poczęstunku najwięcej radości miały dzieci - fot. 2. Dorośli, jak to dorośli, nim skusili się na słodkości, najpierw pytali, ile trzeba za to zapłacić, no i dlaczego tak drogo.

Dopiero gdy do nich dotarło, że poczęstunek jest za darmo, ten i ów oraz owa odważyli się skosztować smakołyku. Wkrótce wieść rozeszła się szerzej, więc i rozeszło się pół tysiąca przygotowanych pączków. Na koniec, tytułem ciekawostki warto dodać, że w dawniejszych czasach, np. w sarmackiej Polsce słodkości nie były ani tak popularne, ani tak uwielbiane, jak dziś. Wówczas preferowano bardziej konkretne specjały i dlatego też w tłusty czwartek objadano się co prawda pączkami, ale tu uwaga, nadziewanymi słoniną, boczkiem lub mięsem. W dodatku specjały te zapijano obficie winem lub gorzałką, wskutek czego niby zwykły poczęstunek, wnet przeradzał się w prawdziwą ucztę. A ucztować musiał każdy, bo wedle panujących wówczas przesądów, ten kto w tłusty czwartek nie zjadłby ani jednego pączka, sprowadziłby na siebie tylko same nieszczęścia.

WIECZORNA ROZRÓBA

Gdy jedni piszą wiersze, a inni objadają się pączkami, jeszcze inni zajmują się zgoła niedorzecznymi działaniami, czyli rozróbą. Między walentynkami a tłustym czwartkiem, dość późnym wieczorem spokój mieszkańców bloku nr 1 przy ul. Barczewskiego zakłóciły głośne hałasy. Jakieś okropne łomotanie dochodziło z dołu budynku i gdy kilku jego mieszkańców wyjrzało przez okna zobaczyło, jak kilku zakapturzonych wyrostków kopało ile sił w... rynnę. Oczywiście owi „bohaterowie” gdy tylko usłyszeli odgłosy otwieranych okien zaraz rzucili się do ucieczki.

Niestety, choć przepadli w mroku, to jednak pozostawili po sobie zniszczenia. Była rynna i oto jej nie ma - fot. 3. Co takimi owakimi powoduje, że nie mogą inaczej, jak tylko psuć i niszczyć, trudno normalnemu człowiekowi zrozumieć. Co gorsza nawet jakby policja takich złapała, to nic im się nie stanie, bo to jeszcze dzieci. Nawet pasem nie idzie przyłożyć, bo nie wolno, choć w czasach mojej młodości był to powszechnie stosowany środek pedagogiczny, co więcej uznawany za dużo skuteczniejszy niż słowna perswazja, no i zdrowotny, bo polepszający krążenie.

UPSTRZONA TABLICA

Jeszcze przed zapowiadanymi obfitymi opadami śniegu (na szczęście ominęły one nasz region), „Kurek” wybrał się do parku nad małym jeziorem.

Nie tylko dla relaksu i zdrowia, ale aby obejrzeć ustawioną tam tabliczkę opisującą dawne i obecne uroki okolicy. Według informacji naszych Czytelników przestała ona pełnić promującą rolę, stając się wielkim obciachem i to należało sprawdzić. Cóż, nie wdając się w zbędne komentarze, posłużmy się odpowiednim zdjęciem - fot. 4. Jak widać tablicę niefortunnie ustawiono pod drzewem, na którym przesiadują kawki, no i rezultat tego jest aż nadto widoczny. Zresztą nie tylko na tablicy, ale i jej najbliższym otoczeniu wraz z zabrudzoną ławeczką. Wyjście wydaje się dość proste.

Tablicę należałoby przenieść w bardziej odkryte miejsce, a przestrzeni przecież tu nie brakuje. Obecnie po odpadach śniegu park wygląda czysto, bo biały puch zakrył wszelkie brudy – fot. 5. Przykrył nawet obciachową tablicę, ale przecież nie w tym rzecz. Skoro miasto postawiło tabliczki, wydaje się, że powinny być one czyszczone, przynajmniej od czasu do czasu.

ZAWALONE KONTENERY

Nie widać w mieście także należytej dbałości o kontenery na śmieci.

Za opisywanym wyżej parkiem nad małym jeziorem sąsiaduje, niedawno oddany do użytku, parking samochodowy. Na jego zaś tyłach stoi metalowy kontener na śmieci i cóż, on także wygląda obciachowo - fot. 6.

Nie dość, że piętrzą się na nim worki z nieczystościami, to jeszcze sporo im podobnych i innych przedmiotów zalega pod i obok kontenera. Jak widać na zdjęciu pewien kloszard wybrał cały wór odpadków, wspomagając służby Zakładu Usług Komunalnych, ale firma ta i tak ma kłopoty w wywozem nieczystości.

Czy to zima jest przeszkodą, czy jakaś inna okoliczność - trudno domniemywać, ale obrazek powyższy nie jest, niestety, wyjątkiem. Kawałek dalej, między garażami postawionymi na bagnach mamy bliźniaczy przypadek, podobny kontener, podobnie zasypany odpadkami - fot. 7.

BRULION WIERSZOKLECIK

Parę dni temu Ola Deptuła, uczennica II klasy Gimnazjum nr 1 przyniosła do redakcji całkiem spory brulion, cały zapełniony własną poezją. Rzecz nazywa się „Wierszoklecik”, a każdy utwór jest bogato ilustrowany własnoręcznymi rysunkami autorki. Tematyka jest różnorodna, są wiersze opisujące piękno przyrody, zarówno żywej jak i nieożywionej, są utwory poświęcone najbliższym, mamie i tacie, koleżankom, nauczycielkom, itp., itd.

Najciekawsze są zawarte w owych dziełkach dziecięce spostrzeżenia, czy skojarzenia, które dorosłemu nigdy nie wpadłyby do głowy. Coś takiego, jest w wierszyku o... musze. Utworze na czasie, bo zimowym, opisującym przygodę jaka spotkała owada, który wzorem innych nie udał się na zimowy spoczynek. Ilustracja stanowiąca tytuł, jest taka – fot. 8.

W naszym pokoju jest duży piec grzeje nas wszystkich przez całą noc

Gdy się nagrzewa to ciepłem bucha

i kiedyś na piecu usiadła mucha

lecz bardzo szybko z niego uciekła,

bo małe pięty sobie przypiekła

Potem na ścianie długo płakała

bo żadnej maści na pięty nie miała

Jest to tylko fragment większej całości, na której wydrukowanie, niestety nie mamy miejsca. Dodajmy tyle, że wiersze nam się podobały i w związku z tym życzymy autorce samych sukcesów nie tylko na niwie poezji.