WSZECHOBECNE PŁOTY

Ostatnio mieliśmy kilka pogodnych i ciepłych dni, w związku z czym tak starzy, jak i młodzi zapragnęli skorzystać z uroków natury i prysnąć nad jeziora. Niestety nie wszystkim tym, którzy szukali spokoju i ciszy było to dane. Dlaczego?

Cuda dla wybraców?

Odpowiedź zawarta jest w korespondencji od naszego Czytelnika. - W związku z rozpoczęciem się sezonu urlopów, a co za tym idzie plażowaniem, ruszyłem w czwartek po pracy na jeziorko Lemańskie. Miałem tam ulubione zaciszne miejsce do opalania się w spokoju, bo nie lubię zgiełku przeludnionych plaż. Pracuję po 12, 13 godzin dziennie w hałasie i dlatego po pracy szukam ciszy, ale obecnie mój zakątek stał się niedostępny, bo na przeszkodzie wyrósł płot ciągnący się do samego lustra wody - pisze mieszkaniec Szczytna, pan Arek. Jego zdaniem tak stawiać płotu nie wolno, bo to wbrew prawu i prosi „Kurka” o pomoc. Załącza też kilka zdjęć rzeczonego ogrodzenia, aby każdy je zobaczył - fot. 1. Jak widać na zdjęciu, aby nie przyszło przypadkiem komuś do głowy przeskoczyć przeszkody, właściciel nadjeziornej działki oparzył ją krwistoczerwonymi, budzącymi strach tabliczkami ostrzegawczymi, że posesji pilnuje pies.

CO TAM KONSTYTUCJA

Z podobnym problemem zwraca się do nas także pan Janusz, również mieszkaniec Szczytna. Chodzi mu o jezioro Świętajno, do którego brzegów nie można się dostać ani od strony wsi Warchały, ani Narty. Jak zauważa, na brzegiem powinien być udostępniony pas o szerokości co najmniej 1,5m dla swobodnego przemieszczania się, tymczasem nie da rady spacerować wokół jeziora, chyba że zapłaci się odpowiednie myto. Co racja, to racja. Najatrakcyjniejsze nadjeziorne tereny z nasłonecznionymi plażami stały się nie tylko w Nartach, czy Warchałach, ale w całym powiecie własnością rozmaitych ośrodków wypoczynkowych, albo letników.

Jedni i drudzy, grodząc swoje działki do samej wody, uniemożliwiają innym korzystanie z wód, które nie są wcale ich własnością, a Rzeczypospolitej Polskiej. Grodzenie do samej wody nie jest zgodne z przepisami prawa (pisaliśmy o tym częstokroć), ale nikt ze stawiających płoty tym się nie przejmuje i robi swoje, tj. łamie przepisy i tyle. No, może nie wszyscy. Nad wspomnianym jeziorem Świętajno największą plażą zawiaduje ośrodek „Rusałka”, który, o dziwo, nie postawił płotów do samej wody, a zostawił wymagany pas o szerokości nawet ponad półtora metra. Niestety, gdybyśmy szli nad brzegami jeziora od strony wsi Warchały, natknęlibyśmy się na taką oto stojącą tuż nad wodą tablicę - fot. 2. Z ostrzegawczych napisów wynika jednoznacznie, że dalsza wędrówka, gdy mamy więcej niż 10 lat na karku, będzie nas kosztowała 3 zł. Tylko jak sięgnąć do portfela gdy jest się w kąpielówkach, a poza tym dlaczego trzeba płacić myto, jeśli chce się pospacerować tylko brzegiem? Przy okazji należałoby zwrócić uwagę i na to, jak blisko wody parkują tutaj samochody. Kierowcy zapewne wyznają zasadę, że po nas choćby i potop, za nic mając naturalne środowisko, z którego walorów akurat korzystają.

GŁÓWNYM WEJŚCIEM DROŻEJ

W związku z opisywaną wyżej nadbrzeżną tablicą mamy i taką ciekawostkę, że jej treść nie w pełni współgra z drugą, umieszczoną przy wejściu na plażę od strony szosy na Brajniki - fot. 3.

O ile w kwestii milusińskich nic się nie zmienia - muszą bulić 2 zł, to dorośli wkraczający z tej strony muszą zapłacić aż 4 zł. Poza tym na obu tablicach jest napisane, że nie wolno wprowadzać psów, ani grillować. Przeciwko psiakom „Kurek” akurat nic nie ma, ale bawienie się w kucharzy na kąpielisku to faktycznie nieeleganckie zachowanie. Tymczasem udało nam się zaobserwować takie oto scenki - fot. 4.

Piesków o mordkach tak sympatycznych nie gonilibyśmy, ale zakaz jest zakazem i należałoby go respektować. A już na pewno powinno się usunąć z plaży ów dymiący smrodliwie grill, który nota bene nie był osamotniony. Kiedy zjawiliśmy się w Nartach w ubiegły czwartek, tego typu urządzeń naliczyliśmy kilka.

NIEZROZUMIAŁE ZJAWISKO

Wydawałoby się, że plaża z grillami, po której w dodatku biegają małe i większe psy nie będzie cieszyła się jakimś szczególnym powodzeniem, ale przekonaliśmy się, że jest inaczej. Nawet nie w sobotę, czy niedzielę, ale zwykły dzień tygodnia (czwartek 4 sierpnia) i to o popołudniowej porze (po godz. szesnastej) na płatnym kąpielisku w Nartach zastaliśmy tłumy - fot. 5.

Jak się zrelaksować lub wypocząć w takim gąszczu ludzkich ciał (drugie tyle, co na brzegu pluskało się wówczas w wodzie), trudno pojąć. A było to tym dziwniejsze, że przecież plażowicze nie zostali spędzeni w to miejsce siłą. Mało tego - aby uczestniczyć w tym ogólnym harmidrze zapłacili od łebka 4 zł! Cóż, gdy taki widok rozciąga się przed oczyma, człowiek zaczyna wątpić we własny rozum i zastanawia się, czy aby ci, którzy pragną korzystać z uroków natury w ciszy i spokoju nie są jakimiś kapryśnymi odmieńcami i dziwakami, mającymi nie po kolei w głowie.

DARMO, ALE W ŚMIECIACH

Nam, mimo wszystko, taki tłok nie odpowiada, więc udaliśmy się na alternatywną dla płatnych i zatłoczonych kąpielisk darmową plażę wiejską w Nartach. Jest tam boisko do piłki siatkowej, a piasek i woda takie same, jak w płatnej „Rusałce”, nie ma też ścisku - fot. 6.

Niestety zauważyliśmy tu jednak jeden poważny mankament. Ogólny sielankowy obrazek zakłócają śmieci wysypujące się z pojemników. Mogłoby być tak fajnie, ale stosowne służby nie opróżniają pojemników na czas. To jednak nic, w porównaniu z tym, co dzieje się na dzikiej plaży nad nieodległym Jeziorem Brajnickim. Tam, choć plażowiczów zastaliśmy zaledwie kilku, walają się całe góry śmieci. Z przepełnionych pięciu betonowych pojemników nieczystości wysypują się na całą okolicę, a jeden z nich ledwie wystaje ponad otaczającym go zwałowiskiem odpadków - fot. 7.

Nasze oględziny wykazały, że nie są to wcale rzeczy pozostawione przez plażowiczów, a śmieci gospodarskie, podrzucane tutaj najpewniej z okolicznych dacz. Pośród nich widać bowiem zużyte obuwie w ilości kilkunastu par, jakieś stare kołdry, poduszki itp., itd. Na nic się zdają rozpaczliwe apele zawieszane na drzewach w formie nekrologów – górny fragment fot. 7.

CUD NATURY

Jak powszechnie wiadomo, Mazury pretendują do miana Cudu Natury i na pewno miło byłoby mieszkać w takim miejscu. Jednak nasze spostrzeżenia w przedmiocie tego, cóż to się wyrabia nad jeziorami (i w lasach) w żadnym wypadku nie potwierdzają cudowności naszej krainy. Jeszcze kilkanaście lat temu, może i taką była, teraz rozdeptywana, zaśmiecana staje się powodem nie chluby, a wprost przeciwnie wstydu.

Poza tym poprzez wszechobecne płoty resztki bogactwa natury stają się coraz mniej dostępne zwykłemu zjadaczowi chleba. Stawia się na turystykę zorganizowaną i masową, bo z tego są największe pieniądze. Popatrzmy jednak na zakończenie, co dzieje się na takim przykładowym, zorganizowanym polu namiotowym nad jeziorem w Nartach - fot. 8. Samochód stoi tu przy samochodzie i choć to lasek, nie ma już praktycznie ściółki, a między drzewami roztacza się suche klepisko. Jeszcze parę sezonów i las przestanie być lasem – no i będzie „cud”, tyle że nie natury, a zniszczenia.