- Odstraszą nam wszystkich inwestorów. Pies z kulawą nogą do tej gminy nie zajrzy – ostrzega mieszkańców przed działaniami ekologów wójt Wierzuk. Można by tego typu akcji uniknąć, gdyby wójt w porę informował nas o planach inwestycyjnych – uważa sołtys Sąpłat Monika Madrak.

limg("10_FOTO.JPG", "Propozycja przeprowadzania konsultacji społecznych niezbyt się wójtowi spodobała. W końcu zapowiedział, że zorganizuje spotkanie

z mieszkańcami na początku marca");

ODSTRASZĄ NAM INWESTORÓW

Wniosek inwestora z Gdańska o wydanie pozwolenia na budowę elektrowni wiatrowej na terenie gminy Dźwierzuty zelektryzował lokalną społeczność. Na tyle mocno, że podczas ubiegłotygodniowej sesji Rady Gminy do tematu postanowił odnieść się wójt Czesław Wierzuk.

Na wstępie uspokoił wszystkich, że sprawy toczą się według obowiązujących procedur. Zapewniał, że zgłoszone uwagi i wnioski zostaną rozpatrzone przez niego przed wydaniem decyzji. Przy okazji zauważał jednak, że każde pojawienie się inwestora na terenie gminy wywołuje opór działających tu stowarzyszeń ekologicznych. - Jest ich pięć, a już nawet szóste się ujawniło. No i totalnie wszystko jest negowane, cokolwiek ktoś chciałby budować – utyskiwał wójt. Na adres urzędu słane są protesty od „niby stron zainteresowanych w budowie elektrowni wiatrowych”. Są one, zdaniem wójta, nieuzasadnione, bo z grona 50 osób, które złożyły pisma, tylko dwie można uznać za strony. To sprawia, że urzędnicy muszą uwijać się jak w ukropie, kserować wszystkie dokumenty i każdemu odpowiadać na pytania.

- Tego kserowania jest setki, tysiące – narzekał wójt, zdradzając, że doszło w końcu do awarii kserokopiarki. Jej naprawa kosztowała 1,5 tys. zł.

Jak zauważał wójt, po gminie chodzą 2-3 osoby zbierające od ludzi podpisy pod protestem. Ci nie wiedzą pod czym się podpisują. Wójt rozmawiał już w tej sprawie z radnymi, namawiając ich, aby nie włączali się do akcji, które „nic dobrego gminie nie przynoszą a jeszcze ją ośmieszają”.

- Odstraszą nam wszystkich inwestorów. Pies z kulawą nogą do tej gminy nie zajrzy – ostrzegał wójt. Dodawał, że na terenie gminy mogą być lokalizowane inwestycje na bazie występujących tu surowców naturalnych i istniejących warunków. - Nikt tutaj fabryki telewizorów ani samochodów budować nie będzie na pewno.

AMFITEATRY, BOISKA, ŚWIETLICE I IMPREZY

Wierzuk przekonywał zebranych, że elektrownie wiatrowe budowane są na całym świecie. Sam przyglądał się ich pracy w Niemczech, gdzie pola „zasiane” są wiatrakami, a ludzie wokół nich uprawiają ziemię. Do tego lokalnej społeczności harmonijnie układa się współpraca z inwestorami.

- Budują im amfiteatry, boiska, świetlice, a do tego organizują imprezy raz czy dwa razy w roku. A u nas nastawienie wrogie, jakby Wierzuk chciał krzywdę wyrządzić i zarobić może na tym – porównywał wójt. Prosił też media, żeby nie podgrzewały atmosfery, pisząc kto ile zarobi na wiatrakach.

- Niech zarobią rolnicy, niech zarobi gmina. Niech ta kura, która ma znosić złote jajka, znosi je – apelował wójt. Przy okazji zapewniał, że fermy wiatrowe przynoszą znaczne dochody do budżetu gminy sięgające setek tysięcy złotych z tytułu podatku od nieruchomości. A te, jak podkreślał, bardzo by się gminie przydały, bo dochody są „bardzo nędzne”.

Sołtys Sąpłat Monika Madrak podpowiadała wójtowi, że może nie byłoby tych protestów, gdyby informował na czas społeczeństwo i przeprowadzał z nim konsultacje.

- Może warto by z ludźmi rozmawiać. Część na pewno dałaby się przekonać, że to wcale nie jest takie złe – sugerowała sołtys zauważając, że zazwyczaj przy każdej większej inwestycji na terenie gminy Dźwierzuty pojawiają się podobne problemy.

- Mam teraz zwoływać całą wieś i mówić, że będą wiatraki?– dziwił się Wierzuk.

- Wypadałoby wytłumaczyć ludziom zasady ich działania – odpowiadała sołtys.

Wierzuk zapowiedział w końcu, że na początku marca zorganizuje zebranie z mieszkańcami. Zapewniał, że do tego czasu nie zapadną żadne decyzje. Uprzedzał, że mogą one w ogóle nie być podjęte.

- Inwestor został zobowiązany do wykonania raportu oddziaływania na środowisko. Kosztuje to 50 tys. zł. Prawdopodobnie chyba się wycofa – przepowiadał Wierzuk.

Przysłuchujący się obradom trochę się dziwili.

- Jeśli 50 tys. zł miałoby być dla inwestora przeszkodą do realizacji tak dużej inwestycji, to jakim cudem miałyby powstać u nas amfiteatr, świetlice czy boiska? – dzielił się swoimi wątpliwościami z „Kurkiem” jeden z uczestników sesji.

(o)