Fakt, że nie często pisuję o aktualnościach bezpośrednio związanych ze Szczytnem. Mieszkam w domku poza centrum, w cichej i spokojnej dzielnicy. Pracuję w budynku ratusza. Po mieście poruszam się głównie samochodem, toteż co ja mogę wiedzieć o codziennych problemach mieszkańców zaniedbanych szczycieńskich ulic, czy niesprawnym funkcjonowaniu administracji miejskich budynków mieszkalnych.

Żyć w Szczytnie

Głównie tyle, co przeczytam w miejscowej prasie. Zwłaszcza studiując felietony Wiesia Mądrzejowskiego; bystrego i bezkompromisowego obserwatora słabych stron miejscowej władzy. Czytam także „Kurka”, choć moja złośliwa żona, tutaj urodzona i rozmiłowana w Szczytnie, twierdzi, że jeśli nawet czytuję coś w „Kurku”, to zapewne tylko własne felietony. Otóż nie. Zajrzyjmy więc do naszego tygodnika. Mam przed sobą numer sprzed tygodnia. Co zatem zwróciło moją uwagę?

Sprawa sprzedaży Szkolnego Schroniska Młodzieżowego przy ulicy Pasymskiej. Znam ten budynek i wiem w jakim kiepskim jest stanie. To, że jest pod opieką konserwatora zabytków świadczy tylko o tym, że przez wiele, wiele lat nic z tym domem nie da się zrobić w sensie remontowym. Takie są procedury w urzędzie konserwatora. Żeby wbić gwóźdź w ścianę trzeba czekać kilka miesięcy na zezwolenie. Większe działania, to lata oczekiwań na konserwatorską zgodę. Jako architekt wiem coś o tym. W moim zawodowym środowisku mówi się, że zanim urząd konserwatorski wyda na cokolwiek zgodę, to kilku jego pracowników musi najpierw wykorzystać wnioskowany temat do zrobienia doktoratów. Choćby z tematu „gwóźdź w zabytkowej ścianie”. Zresztą owa biurokratyczna niemoc nie dotyczy tylko placówki w Olsztynie. Choć ta właśnie, niespodziewanie i bez jakiegokolwiek sensownego uzasadnienia (przynajmniej jak dla mnie),wyróżniła się tym, że odstąpiła od przyjętych zasad i procedur, wydając stosunkowo szybko zgodę na zbeszczeszczenie (nie znajduję innego równie trafnego określenia) pięknego, szczycieńskiego obiektu jakim jest zabytkowa wieża ciśnień. Słynna już dzisiaj w świecie, bo rozreklamowana przez architektoniczny portal internetowy „Makabryła”, tutejsza paskuda. Ta wieża także została sprzedana przez miasto właścicielowi prywatnemu. Za symboliczną złotówkę. I co? Nie chcę dalej pisać, bo musiałbym opierać się na niesprawdzonych domysłach, a te są wredne.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.