Lato nieuchronnie dobiega końca. Kończy się również czwarta kadencja samorządu. W związku z tym postanowiliśmy zapytać burmistrza Szczytna Pawła Bielinowicza, co sądzi o atrakcyjności turystycznej i kulturalnej miasta oraz o największe sukcesy i porażki, jakie on i jego współpracownicy zanotowali na tym polu w ciągu ostatnich czterech lat.

Za mało inicjatywy

POD RZĄDAMI KOMERCJI

- Niedawno na łamach "Kurka" toczyła się dyskusja na temat Dni i Nocy Szczytna. Wśród naszych rozmówców przeważały głosy mocno krytyczne. Jak Pan porównałby obecny kształt imprezy do tego z początku lat 90.? Czy Pana zdaniem zmierza ona w dobrym kierunku?

- Dni i Noce Szczytna są chwalone i ganione, ale co roku bierze w nich udział około 20 tys. ludzi. Można mieć różne opinie, ale trzeba brać pod uwagę ten tłum, który imprezę w jej obecnym kształcie akceptuje. Na początku lat 90. pojawił się pomysł, żeby stworzyć wydarzenie o charakterze lokalnym, atrakcyjne jednocześnie dla przybyszów z zewnątrz. Wszystko było dobrze, dopóki koncerty odbywały się na dziedzińcu. Wraz z przeniesieniem ich na plażę silniej wkroczyła komercja. Zaczęło na nie przychodzić więcej ludzi, wzrosły koszty, zaistniała potrzeba zapraszania gwiazd wielkiego formatu, które przyciągają tłumy. Pamiętajmy, że to impreza wakacyjna, więc siłą rzeczy musi mieć charakter komercyjny.

- Czy zatem formułę Dni i Nocy należy zmieniać? Na czym miałyby polegać zmiany?

- Silniejszy akcent należałoby położyć na muzykę lat 60. Park Klenczona to świetna baza do powrotu do tamtych brzmień i klimatu, spotkań fanów Krzysztofa. Można by tam organizować mniejsze, bardziej kameralne imprezy, niezależnie od koncertów odbywających się na plaży. Między innymi w tym celu złożyliśmy do Urzędu Marszałkowskiego duży projekt na dofinansowanie wydarzeń związanych z upamiętnieniem Krzysztofa Klenczona. Jeśli uda nam się te środki uzyskać, zrobimy solidną imprezę klenczonowską.

- Kilka lat temu Dni i Noce Szczytna były silniej obecne w mediach ogólnopolskich. Co się stało, że informacji o święcie miasta jest w nich z roku na rok coraz mniej? Czy nie jest to kwestia dość kiepskiej promocji?

- Na dobrą promocję potrzeba sporych pieniędzy. Mimo że nie posiadamy na ten cel dużych środków, to informacja o imprezie przebija się w radio i w telewizji. Spora w tym zasługa ludzi od lat blisko związanych z Dniami i Nocami: Kondratowicza, Pogranicznego i Gaszyńskiego, którzy gdzie tylko mogą próbują nagłaśniać to wydarzenie. Dni i Noce byłoby łatwiej wypromować, jeśli znaleźlibyśmy ich nową, bardziej specyficzną formułę, odmienną od tego, co oferuje wiele podobnych imprez odbywających się w Polsce w sezonie letnim.

SENNE LATO

- Szczytno, w porównaniu z innymi miastami regionu w sezonie letnim sprawia wrażenie nieco sennego, pozbawionego atmosfery. Dlaczego szczycieńska oferta kulturalna prezentuje się tak mizernie?

- Nie jest z tym wcale tak źle. Podczas tegorocznych wakacji praktycznie co tydzień odbywała się jakaś impreza kulturalna. Oprócz Dni i Nocy mieliśmy Hunter Fest, sporym sukcesem okazuje się Mazurska Noc Jazzowa, przyciągająca co roku liczne grono miłośników nieco ambitniejszej muzyki. Muzeum organizuje Jarmark Mazurski. Należy pamiętać, że solidnej oferty kulturalnej nie da się przygotować bez zaangażowania samych mieszkańców miasta. W Szczytnie mało ludzi rozumie, że na kulturze można zarabiać. Dostrzegam ogromne pole do popisu dla małej inwencji twórczej. Proponowaliśmy lokalnym artystom, żeby w Parku Klenczona wystawiali latem swoje prace. To świetne miejsce na sprzedaż pamiątek.

Odzewu się jednak nie doczekaliśmy. Niestety, podupadły również popularne kiedyś imprezy rycerskie. Chciałem, żeby także poza sezonem miasto tętniło życiem. W tym celu zaproponowałem właścicielom szczycieńskich lokali udział w projekcie "Szczytno na długie wieczory". Miał on polegać na tym, że w pubach i restauracjach odbywają się regularnie małe koncerty i inne imprezy o nieco bardziej kameralnym charakterze. Nic z tego nie wyszło, bo właściciele nie wykazali zainteresowania, a inicjatywa powinna leżeć właśnie po ich stronie.

MIZERIA W KULTURZE

- Przed ostatnimi wyborami zapowiadał Pan wspieranie lokalnych artystów. Jak to wsparcie wyglądało w praktyce?

- Problem polega na tym, żeby artyści chcieli jasno artykułować swoje potrzeby. Tymczasem w ciągu ostatnich czterech lat inicjatyw z ich strony było jak na lekarstwo. Miasto dysponuje funduszami na działania związane z kulturą. Nie są to wprawdzie duże środki - jednorazowo można uzyskać około 2 tys. Te pieniądze się rozchodzą, ale służą raczej rozrywce niż rzeczywistej kulturze. Oprócz tego jednak udzielamy pomocy organizacyjnej. Najlepszym przykładem niech będzie Hunter Fest - impreza, która z roku na rok się rozwija i ma już ustaloną markę w skali ogólnopolskiej. Ogólnie rzecz biorąc, szczycieński ruch kulturalny wygląda dosyć mizernie. To samo można powiedzieć o inicjatywach młodzieżowych. W ciągu tej kadencji nie dopatrzyłem się żadnych ciekawych pomysłów ze strony młodzieży. Jesteśmy gotowi je wspierać, ale, podkreślam, musimy mieć do czynienia z konkretną inicjatywą.

- Czy można zatem mówić w przypadku Szczytna o jakimś kryzysie aktywności społecznej? Czy miasto ma jakieś pomysły na jej ożywienie?

- Na początku kadencji sporo osób zgłosiło się na specjalne warsztaty dla członków organizacji i stowarzyszeń społecznych. Byłem tym mile zaskoczony. Z czasem jednak tego typu działalność słabła. Myślę, że w znacznym stopniu dzieje się tak ze względu na zbyt mały udział młodzieży. W rozmaitych stowarzyszeniach dominują osoby starsze. W mieście działa rada organizacji pozarządowych, koordynująca tego typu działalność. To jednak jeszcze za mało. Inicjatywy społeczne wymagają większego wsparcia z naszej strony. Dlatego planuję stworzenie Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych i zatrudnienie osoby pomagającej stowarzyszeniom w przygotowywaniu wniosków o środki zewnętrzne na działalność.

- Co podczas ostatniej kadencji zrobiło miasto, żeby podnieść atrakcyjność turystyczną Szczytna i okolic?

- Kiedy mówimy o podnoszeniu oferty turystycznej, należy wymienić dwa duże zadania. Pierwsze to starania o uruchomienie ruchu drezyn na trasie kolejowej Szczytno-Biskupiec. Mimo sceptycyzmu wielu osób udało się nam porozumieć z wszystkimi gminami leżącymi wzdłuż linii. Obecnie przygotowywane jest studium wykonalności zadania, które będzie gotowe w październiku. Wtedy też złożymy wniosek o dofinansowanie z funduszy unijnych. Ze względu na oryginalność projektu i wspólne zaangażowanie kilku samorządów ma on spore szanse powodzenia. Drugie zadanie dotyczy oczyszczenia jezior i zagospodarowania ich brzegów. W tej chwili zlecamy dokumentację techniczną na zagospodarowanie terenów wokół małego jeziora. W przyszłym roku będziemy gotowi do złożenia wniosku o dofinansowanie. Ogromnym sukcesem jest to, że po trzech latach walk udało się nam uzyskać tytuł prawny do jezior. Bez tego zrobienie czegokolwiek w kierunku ich zagospodarowania nie byłoby możliwe.

Rozmawiał: Wojciech Kułakowski

2006.09.20