Zakończył się pierwszy etap prac związanych z likwidacją mogilnika w Lipowej Górze Zachodniej. Do tej pory operacja przebiega pomyślnie i wszystko wskazuje na to, że już w marcu po jedynej w naszym powiecie "bombie ekologicznej" nie pozostanie nawet ślad.

Studnie już puste

MNIEJ CHEMIKALIÓW

Likwidacja mogilników to element strategii władz wojewódzkich, mającej na celu poprawę stanu środowiska naturalnego. Zgodnie z planem wszystkie mają zostać zlikwidowane do końca 2010 roku. Obecnie na terenie województwa istnieje siedem tego typu składowisk, jedno w Lipowej Górze Zachodniej.

Do jego likwidacji warszawska firma SEGI-AT przystąpiła 31 stycznia. Już na początku prac okazało się, że studni zawierających przeterminowane środki ochrony roślin jest o cztery więcej niż zinwentaryzowano, czyli w sumie 28. Ich opróżnianie już się zakończyło. Łącznie udało się wywieźć 57 ton toksycznych środków. Zostały one zapakowane do szczelnych, plastikowych beczek, a następnie wywiezione na składowisko odpadów niebezpiecznych w Dąbrowie Górniczej, gdzie czeka je utylizacja. Zawartość studni była kolejną niespodzianką, bowiem przed ich opróżnieniem szacowano, że może w nich spoczywać nawet ponad 100 ton chemikaliów. Przy ich ważeniu byli obecni przedstawiciele gminy, starostwa i Urzędu Marszałkowskiego.

- Komisyjne ważenie zawartości mogilnika jest o tyle istotne, że firmie wykonującej prace płaci się według masy wydobytych odpadów - tłumaczy Ryszard Dzwonkowski, sekretarz starostwa powiatowego. Jako ciekawostkę podaje fakt, że oprócz przeterminowanych środków ochrony roślin i pustych opakowań po nich, do studni trafiały również śmieci podrzucane przez okolicznych mieszkańców.

- Dość często sprawdzaliśmy to miejsce. Zabezpieczaliśmy też pojemniki drewnianymi pokrywami, żeby przypadkiem jakieś zwierzę albo człowiek nie wpadło do środka. Wtedy również zauważyliśmy sporo opakowań np. po środkach czystości - mówi sekretarz.

Zdaniem specjalistów z Warszawy, mogilnik znajdował się w dobrym stanie technicznym. Również jego lokalizacja - z dala od ujęć wody pitnej i zabudowań mieszkalnych nie stwarzała większego ryzyka, że dojdzie do skażenia.

SPRAWNIE I BEZPIECZNIE

Kolejnym etapem likwidacji składowiska będzie zniszczenie kręgów studni i rekultywacja terenu. Betonowe obudowy zostaną na miejscu pokruszone, a następnie wysłane do utylizacji, najprawdopodobniej do Zgierza. Wszystkie prace są prowadzone przy zachowaniu stosownych środków ostrożności: teren wokół składowiska jest zabezpieczony taśmami ostrzegawczymi, ponadto przez całą dobą pilnuje go stróż. Aby uniknąć wtórnego skażenia, ziemię wokół mogilnika przykryto folią nieprzepuszczającą substancji chemicznych.

- Z przebiegu dotychczasowych prac wynika, że nie powinno być żadnych opóźnień - mówi Ryszard Dzwonkowski. Jego zdaniem sprawy związane ze zniszczeniem resztek studni powinny zakończyć się w bieżącym tygodniu. Nieco dłużej, bo około cztery tygodnie potrwa rekultywacja terenu. Ziemia wokół mogilnika również zostanie usunięta, a zamiast niej będzie nawieziona nowa.

- Ponieważ chcemy mieć pewność, że prace nie wpłynęły na czystość wód gruntowych, na miejscu zostaną zamontowane trzy piezometry, służące pomiarowi stanu wody podziemnej - tłumaczy Hanna Frąckiewicz, naczelnik wydziału rolnictwa, leśnictwa i ochrony środowiska starostwa powiatowego.

Pieniądze na likwidację mogilników znajdujących się na terenie naszego województwa pochodzą z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, Ekofunduszu, środków z Urzędu Marszałkowskiego oraz kas poszczególnych powiatów i gmin. Koszt usunięcia jednej tony odpadów to około 15 tys. złotych. Starostwo powiatowe w Szczytnie wyłożyło na likwidację składowiska w Lipowej Górze Zachodniej 40 tys. Warto wspomnieć, że jest to największy wkład finansowy spośród wszystkich samorządów województwa warmińsko-mazurskiego.

Wojciech Kułakowski

2007.02.14