Muzyce podporządkował wszystko. Zaczynał od skrzypiec, ale ostatecznie wybrał gitarę. Jako nastolatek porzucił szkołę, żeby grać w zespole metalowym. Dziś jest członkiem znanej grupy Vader, która jako jedna z niewielu w Polsce, osiągnęła sukces na Zachodzie.

Rogata dusza

PRZYGODA ZE SKRZYPCAMI

Muzyka metalowa, choć nie należy do gatunków najpopularniejszych, ma swoich zagorzałych fanów na całym świecie. Istniejący od 20 lat Vader to niekwestionowana gwiazda tego nurtu. Zespół sprzedaje rocznie kilkadziesiąt tysięcy płyt na całym świecie i daje przeszło 100 koncertów w różnych miejscach globu. Gitarzysta grupy i od niedawna także kompozytor części utworów, pochodzący ze Szczytna Maurycy Stefanowicz, zanim trafił do Vadera, odbył długą drogę. Jego przygoda z muzyką zaczęła się jeszcze w podstawówce, kiedy rodzice zapisali go do szkoły muzycznej, do klasy skrzypiec. Do wyboru tego instrumentu zachęcił chłopca dyrektor szkoły, Tomasz Wawrzynkiewicz. Dla siedmioletniego wówczas Maurycego, zaczął się zupełnie nowy etap życia.

- Do tej pory spędzałem czas głównie na zabawie, a tu nagle zaczęły się poważne obowiązki - wspomina muzyk.

Ćwiczył na instrumencie nawet po kilka godzin dziennie, nierzadko także w soboty.

- Było to dla mnie trudne do zaakceptowania. Z drugiej strony jednak zrozumiałem, że skoro w tak młodym wieku muszę tak ciężko pracować, to znaczy, że ma to jakiś cel. Dotarło do mnie, że powinienem w tym kierunku iść - opowiada.

Po ukończeniu edukacji w Szczytnie, rozpoczął naukę w średniej szkole muzycznej w Olsztynie. W sumie grę na skrzypcach doskonalił przez prawie 12 lat.

WBREW RADOM

Bardzo szybko jego drugim ulubionym instrumentem stała się gitara. Fascynacja na dobre zaczęła się podczas obozu harcerskiego, kiedy był w III klasie szkoły podstawowej. Pierwszą nauczycielką, a zarazem idolką Maurycego została... drużynowa, która grała na gitarze klasycznej.

- Przychodziłem do niej, podczas gdy moi koledzy zajmowali się innymi rzeczami i uczyłem się prostych chwytów. Byłem jeszcze mały, gitara była większa ode mnie. Po roku, kiedy dostałem swój pierwszy instrument, wszystkie te chwyty pamiętałem.

Przez długi czas nie wiedział, czy będzie grał muzykę klasyczną, czy rozrywkową. Pod koniec szkoły średniej stanął przed dylematem - dalsza nauka gry na skrzypcach, albo kariera w zespole metalowym. Ostatecznie wybrał to drugie. Wtedy definitywnie rzucił szkołę i dołączył do grupy Christ Agony z Morąga. Tej decyzji nie żałuje do dziś.

- Zawsze byłem niepokorny i szedłem swoją drogą. Nigdy nie słuchałem rad innych, choć nie w każdym przypadku wychodziło mi to na dobre. Z perspektywy czasu wiem, że dokonałem słusznego wyboru.

Decyzja o zakończeniu edukacji początkowo zaszokowała rodziców muzyka. Nie trwało to jednak długo.

- Od momentu rzucenia szkoły wspierali mnie. Wynajęli mi nawet mieszkanie w Olsztynie, bo wiedzieli, że nie jestem tam po to, żeby się obijać, tylko sumiennie pracować nad tym, co chcę osiągnąć.

VADER

W Christ Agony grał przez półtora roku. Praca z zespołem zaowocowała płytą, która trafiła także na rynki europejskie. Wkrótce po jej nagraniu drogi muzyków się rozeszły. Maurycy zaczął szukać nowego zespołu. Wtedy spotkał lidera grupy Vader, Petera. Zespół potrzebował akurat gitarzysty. W ten sposób w 1997 roku Maurycy dołączył do składu.

- Wiedziałem, że jest to zespół, w którym zawsze chciałem grać i w którym mogę się rozwijać. Duże znaczenie miał też jego prestiż i to, że był znany nie tylko w Polsce.

Poza Vaderem, gra także w założonej przez siebie grupie Dies Irae, wykonującej podobną muzykę. Na pytanie, skąd wybór akurat tego gatunku muzycznego, odpowiada:

- Znalazłem wiele podobieństw między metalem a muzyką poważną, która też mnie fascynowała. Jest sporo cech, które łączą te dwa gatunki. Poza tym sama gra na gitarze bardzo przypomina grę na skrzypcach.

Pierwszym zespołem metalowym, którego zaczął słuchać, była Metallica. Kilka lat temu, kiedy Vader występował jako support podczas koncertu tej grupy w Polsce, Maurycy miał okazję spotkać się z gitarzystą i wokalistą tej legendarnej formacji, Jamesem Hetfieldem. Dla pochodzącego ze Szczytna muzyka było to niezapomniane przeżycie.

DIABELSKI IMAGE

Wiele osób uważa, że muzyka metalowa, a zwłaszcza jej najostrzejsza odmiana - death metal, budzi w słuchaczach negatywne emocje.

- Kiedyś próbowaliśmy polemizować z tymi, którzy głoszą takie poglądy, ale szybko przekonaliśmy się, że to nie ma sensu, bo ci ludzie przeważnie nie słuchają metalu.

Vader słynie jednak z dość mrocznego, pełnego odniesień do satanizmu przekazu.

- Rzeczywiście, jesteśmy dosadni, ale chodzi nam przede wszystkim o to, by otwierać ludziom oczy na pewne sprawy. Nie głosimy jednak żadnej ideologii i nie namawiamy do złego - przekonuje muzyk.

Według niego, "diabelskość" zespołu to głównie element scenicznego show.

- My nie jesteśmy aż tacy straszni. Jest wiele grup, które pod tym względem nas wyprzedzają.

CENA SŁAWY

Vader to zespół, który bardzo dużo koncertuje. Gra trasy m.in. w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie czy Japonii. Do tego dochodzą jeszcze sesje nagraniowe i promocje płyt. Na życie rodzinne nie ma więc wiele czasu. To największy minus wykonywanego przez Maurycego zawodu.

- Czasem człowiek chciałby przyjechać do domu, przytulić swoją ukochaną osobę, spotkać się z dziećmi, a nie może tego zrobić. Wtedy nie jest łatwo.

Na szczęście partnerka życiowa artysty podchodzi do jego pracy z pełnym zrozumieniem. Sama też oddaje się muzycznej pasji. Już wkrótce oboje planują wydanie wspólnej płyty.

Maurycy Stefanowicz ma dwóch synów - 10-letniego Eryka i 2,5-rocznego Ignacego. Obaj mieszkają w Szczytnie. Ich tata zawsze spędza tu wolny czas między trasami a sesjami nagraniowymi.

- Tutaj naprawdę odpoczywam, to dla mnie idealne miejsce. Nie wyobrażam sobie życia w wielkim mieście. Szczytno jest ciche, spokojne i tego mi właśnie trzeba.

W wolnych chwilach muzyk wraz z rodziną spędza dużo czasu na działce, poza tym razem z Erykiem gra w gry komputerowe. Starszy syn muzyka zdradza, że słucha nagrań Vadera, kiedy jest smutny lub zdenerwowany.

- To mi przypomina o tacie, kiedy go nie ma - mówi Eryk, który już nie może się doczekać, kiedy wybierze się z Vaderem w trasę.

Ewa Kułakowska

2006.05.24