Zabawa w puszczanie latawców to we współczesnej dobie prawie już zapomniana rozrywka. Jednak w Szkole Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi nr 2 ciągle się ją kultywuje. W pierwszy dzień jesieni już po raz 25. obchodzono Święto Latawca.

Podniebne harce
Mimo niezbyt silnego wiatru niektóre latawce szybowały wysoko

W imprezie, która tym razem odbyła się na stadionie przy ul. Śląskiej, wzięły udział dzieci z klas I – III. Na każdego uczestnika czekały jabłuszka, bo szkoła stawia na ekologię, ale nie zabrakło słodkości oraz gorących napoi. Każdy też, kto stawił się z latawcem własnej roboty, a nie kupionym w sklepie, otrzymał pamiątkowy, kolorowy notesik.

Nim najrozmaitsze latawce poszybowały w górę, odbył się konkurs „piękności”. Jury wybierało najładniejsze konstrukcje w poszczególnych grupach klasowych. Wśród pierwszaków główną nagrodę zdobył Marcel Kuligowski z klasy I „c”. Pośród drugoklasistów wygrała Zuzia Banach, a w grupie uczniów klas III najwyżej oceniono latawiec Piotra Kołakowskiego. Jury przyznało też specjalną nagrodę-wyróżnienie na największy aparat latający. Zdobyła je Dorota Suchowiecka za olbrzymi, żółty latawiec.

- Budowałam go w garażu razem z bratem i mocno się utrudziłam, ale było warto - c ieszy się Dorotka. Dodaje, że potem musiała jeszcze go dźwigać do szkoły na piechotę, bo nie zmieścił się do autobusu.

W końcu przyszedł czas na próby w locie. Pierwsi wystartowali uczniowie klas I, po nich kolejno coraz starsze klasy. Zaangażowanie dzieci było ogromne, ale wcale nie mniejsze wykazywali ich rodzice, biegając wraz z milusińskimi po płycie stadionu nieomal do utraty tchu. Pogoda dopisała, bo nie padało, ale wiatr mógłby być nieco silniejszy. Mimo słabych podmuchów, niektóre konstrukcje poszybowały naprawdę wysoko i trudno było ocenić, która osiągnęła najwyższy pułap. Jury zarządziło wobec tego dogrywkę. Po dodatkowych zaciętych bojach okazało się, że najwyżej uniósł się latawiec Kacpra Murawskiego z klasy III „b”.

Marek J.Plitt