Trzeci rowerowy rajd sympatyków książek na długo wpisze się w pamięć uczestników i organizatorów. Minął pod znakiem dobrej zabawy i przeświadczenia, że „kto czyta – żyje wielokrotnie”.

ODJAZDOWY BIBLIOTEKARZ W LIPNIKU

W sobotę 21 czerwca 2014 r. pracownice Miejskiej Biblioteki Publicznej w Szczytnie na pomarańczowo przystroiły budynek placówki. Powiewające na wietrze baloniki przywoływały wszystkich cyklistów na niezapomnianą przygodę z „Odjazdowym Bibliotekarzem”. Dodatkowo każdy uczestnik wyposażony został w specjalny zestaw: smycz z zawieszką, ozdobne plakietki do szprych oraz chorągiewki.

Chwilę po 11-tej barwny peleton ruszył spod biblioteki centralną ulicą grodu. Naciskając na dzwonki rajdowicze obwieszczali swoją przynależność do czytelniczej rodziny. Parada wywołała zaciekawienie przechodniów - przystawali, machali rękami, pozdrawiali. Grupa pożegnała miasto, by leśnymi drogami dojechać do Siódmaka. Tam zarządzono krótki postój połączony z podziwianiem drewnianej, ukrytej wśród zieleni, stacyjki. Następnie kolorowa kawalkada dotarła do warszawskiego asfaltu, a po jego przebrnięciu już do samego Lipnika jechała leśnymi drogami. Początkowo aura sprzyjała wyprawie, jednak tuż przed Lipnikiem z małej chmury na głowy wycieczkowiczów spadł duży deszcz zmuszając do szybszego przebierania nogami. Na szczęście schronienie dały wiaty w docelowym miejscu biwaku, tylko pani Zosia jadąca na archaicznym składaczku zawieruszyła się gdzieś w lesie. Natychmiast zarządzono poszukiwania zakończone sukcesem.

W Lipniku wszystkich witał kolorowy baner przypominający o celu wyprawy; stoisko z rozłożonymi książkami; bufet w postaci pachnącej kawy, herbaty, pysznych ciasteczek oraz skwierczących na grillu kiełbasek. Tymczasem deszcz przestał padać i towarzystwo rozproszyło się po rozległym, pięknie utrzymanym terenie administrowanym przez Nadleśnictwo Szczytno. Jednak po chwili wszyscy wrócili, bowiem widok rozłożonych książek intrygował. Najpierw przeglądano tytuły, a gdy okazało się że dowolną ilość tych zgromadzonych egzemplarzy można „uwolnić”, zaczęto wybierać i tworzyć stosiki książek do zabrania, przeczytania i oddania dalej. Każdy znalazł coś dla siebie, nawet najmłodsza czytelniczka Martusia, która całą drogę pokonała na foteliku za tatą też wyszukała ciekawą pozycję, a jako jedyne dziecko zasilające grupę dorosłych szybko stała się maskotką towarzystwa. Nic więc dziwnego, że dorośli chętnie wrócili do zabaw z dzieciństwa, była więc gra w piłkę, skakanie przez linę, przeciąganie liny... Najwięcej emocji wzbudziło odgrywanie scenek mających naprowadzić na tytuł książki lub jakie to przysłowie. Były też nagrody dla posiadaczy najstarszych i najnowszych rowerów. Był spacer do starego dębu połączony z próbą wejścia do dziupli. Oj działo się działo... Całość podsumowano okolicznościowym, wspólnie tworzonym wierszykiem.

Za czytelniczą, odjazdową wyprawę na łono natury serdecznie dziękowano organizatorom już teraz prosząc o następną. Wiadomo, że będzie dopiero za rok, a oczekiwanie skrócą zabrane lektury oraz wizyty w Miejskiej Bibliotece Publicznej pełnej ciekawych pozycji. Bowiem "kto czyta - żyje wielokrotnie" i raz dla niego świeci słońce, a raz w deszczu łez moknie i "bywa, że mech śpiewa" i tylko dla nas szumią drzewa.

Grażyna Saj-Klocek

21.06.2014 r.