Jest sobie asfaltowa droga, którą od głównej szosy wiodącej ze Szczytna do Ostrołęki, można dojechać, skręcając za Występem, najpierw do Zakładu Utylizacyjnego, a później do Długiego Borku. Droga marna i niszczejąca "w oczach", której nikt nie chce naprawiać, bo nie do końca wiadomo, kto ma to zrobić. Władze powiatowe i gminne zastanawiają się nad tym już... trzy lata.

Niczyja droga

Do bramy Zakładu Utylizacyjnego "Saria" droga wiedzie przez terytorium gminy Rozogi i składa się z dwóch odcinków, z których jeden jest własnością gminy, a drugi - Skarbu Państwa (w zarządzie powiatu). Za bramą "Sarii" droga staje się własnością gminy Świętajno.

Mieszkańcy Długiego Borku, jesienią 2000 roku, zwrócili się do wójta gminy Świętajno o remont mocno nadgryzionej zębem czasu nawierzchni.

Wójt Jerzy Fabisiak stwierdził, że w wykazie gminnych dróg publicznych ten odcinek drogi nie figuruje i odesłał mieszkańców Długiego Borku do powiatu. Tam okazało się, że nie jest on też powiatowy. A zatem czyj?

No i wyszło szydło z worka - niczyj!

Według przepisów, drogi w Polsce są albo publiczne (gminne, powiatowe, wojewódzkie lub krajowe), albo wewnętrzne. Ponieważ przy ustalaniu statusu poszczególnych odcinków, cztery lata temu, o trasie między główną szosą na Ostrołękę a Długim Borku zapomniano - stała się ona wewnętrzną.

Gminy się buntują

Zgodnie z ustawą o drogach publicznych drogami wewnętrznymi opiekują się właściciele działek, na których ona leży. Należałoby zatem przyjąć, że 600 m asfaltu między Długim Borkiem a "Sarią" naprawi gmina Świętajno, kolejne 1000 m, od Zakładu Utylizacyjnego do... pewnego punktu pola (bo jakoś tak dziwnie wydzielono działki) - wojewoda, a właściwie powiat, bo to on administruje w terenie własnością Skarbu Państwa, a ostatnie blisko 1200 metrów, zbiegające się już z główną szosą - gmina Rozogi. Gminy się buntują, no bo skoro to droga wewnętrzna, to i zakładowa, niech więc naprawia "Saria". Ta chętna nie jest, bo co prawda korzysta z arterii, to prawa własności nie ma żadnego.

Minister umywa ręce

Od trzech lat podejmowane są więc próby nadania drodze statutu drogi publicznej. Powiat chce, by gminy przyjęły drogę na swój garnuszek, a te nie chcą się zgodzić. O rozstrzygnięcie sporu zwrócono się nawet do ministra infrastruktury, który samorządowcom za bardzo nie pomógł. Odpowiedział bowiem (w lipcu br.), że "powyższa droga powinna zostać zaliczona do kategorii dróg powiatowych lub gminnych" co następuje w drodze samorządowych uchwał. Dodał też, że nie będzie zastępował w pracy lokalnych organów władzy, "które z niezrozumiałych przyczyn nie chcą skorzystać ze swoich uprawnień".

Te przyczyny nie są tak "niezrozumiałe" jakby się to ministrowi wydawało. Każdy, kto sobie tę drogę weźmie na głowę, będzie musiał o nią dbać, czyli jednym słowem - płacić. Powiat więc zamierza ponownie przekonywać samorządy gminne, by to one przysporzyły sobie kłopotu.

Niech bierze powiat

- Trudno mi sobie wyobrazić argumenty, z jakich powiat może skorzystać, bo takich raczej nie ma - mówi wójt Świętajna Jerzy Fabisiak. Jego zdaniem cała "sporna" droga powinna być powiatowa, chociażby z tego powodu, że stanowi łącznik między "krajówką" a inną, także powiatową arterią.

To powiat, a nie gminy, otrzymuje subwencję drogową. Im więcej dróg powiatowych - tym większe pieniądze. To, gwoli ścisłości, nie gwarantuje, że będą one utrzymywane w należytym stanie, bo starostwo akurat niewiele "drogowych" pieniędzy przeznacza na cel, na który je otrzymało. Teoretycznie jest też możliwość zmuszenia "Sarii" do udziału w kosztach.

- W ustawie o drogach publicznych jest zapis, że jeśli w co najmniej 20% jakaś droga jest wykorzystywana przez podmiot gospodarczy, to w drodze decyzji administracyjnej można nakazać jej partycypowanie w kosztach utrzymania drogi - wyjaśnił "Kurkowi" Andrzej Kozłowski, inspektor w wydziale komunikacji starostwa powiatowego.

O podobnych decyzjach lokalnych władz nikt jednak nie słyszał.

- Bo to martwy przepis - twierdzi Wiesław Kulas, inspektor ds. dróg w wydziale gospodarki miejskiej. - Żeby wydać firmie nakaz trzeba niezbicie udowodnić, że to właśnie jej tabor samochodowy daną drogą się porusza. Potrzebne są więc badania ruchu itp. kosztowne działania. Nie tylko w naszym rejonie, ale i w całym województwie nikt z tego przepisu nie korzysta.

W najbliższym czasie powiat zamierza spotkać się z wójtami Świętajna i Rozogów, a także z przedstawicielami firmy "Saria", by dojść do konsensusu w sprawie drogi. Będzie trudno, gdy interesy są... takie same: nikt nie chce narazić się na dodatkowe wydatki.

Halina Bielawska

2003.10.22