Jeszcze kilka miesięcy temu nikt chyba się nie spodziewał, że Krzysztof Otulakowski zakończy swoje wójtowanie już po pierwszej kadencji. Mieszkańcy pokazali mu jednak czerwoną kartkę.

Koniec po jednej kadencji

W drugiej turze dotychczasowy włodarz zmierzył się ze Sławomirem Ambroziakiem, który dwa tygodnie wcześniej uzyskał niespełna 100 głosów więcej. W minioną niedzielę przewaga kontrkandydata dotychczasowego wójta była już większa. Otrzymał on o 311 głosów więcej niż Otulakowski, zwyciężając w trzech z czterech okręgów wyborczych. - Aż takiej przewagi się nie spodziewałem – komentował „na gorąco” swój wynik Sławomir Ambroziak. - Podchodzę do tego z pokorą, bo to oznacza dla mnie dużą odpowiedzialność – podkreśla wójt – elekt. Co, jego zdaniem, zdecydowało o końcowym sukcesie? - Prowadziliśmy kampanię najbardziej profesjonalnie, choć nie obyło się bez drobnych wpadek – podsumowuje Ambroziak. - Zdecydowało to, że mieszkańcy mają do mnie zaufanie – dodaje. Nie chce się wypowiadać na temat przyczyn przegranej konkurenta. - Nie mnie to analizować – słyszymy. Sławomir Ambroziak zapowiada, że nie przewiduje zmian kadrowych w podległym mu urzędzie. Wśród najpilniejszych czekających go wyzwań wymienia dokończenie procedur związanych z budową kanalizacji w Małszewie, Waplewie, Burdągu oraz Nowym Dworze, a także przeprowadzenie przetargu na odbiór odpadów. Po pierwszej turze sztab konkurenta zarzucał mu składanie miłych dla uszu ludzi obietnic. Czy teraz będzie je wypełniał? - Nie można powiedzieć, że tylko składałem obietnice. Realnie przedstawiałem sytuację finansową gminy – mówi Ambroziak.

Krzysztof Otulakowski nie analizuje na razie przyczyn swojej porażki.

- Wolę mieć satysfakcję z tego, co zostało zrobione w czasie moich rządów – mówi. Może, tak jak w przypadku innych włodarzy, którzy musieli rozstać się ze stanowiskami, zdecydowało podejście do ludzi i jego cechy osobowościowe?

- Bardzo możliwe. Jednak jak się jest wójtem, to nie ma czasu na popijanie kawki i poklepywanie się po plecach. Może ludzie tego oczekują, ale tak się nie da – przekonuje Otulakowski. Nie zdradza też planów zawodowych na najbliższy czas i tego, czy będzie w przyszłości próbował jeszcze sił w samorządzie. - Mam dwóch synów do wychowania. Jest więc co robić – ucina dyskusję na ten temat. Czego życzy następcy? - Wytrwałości i skuteczności, aby można było przyjemnie żyć w naszej gminie – odpowiada.

Ewa Kułakowska