Szczytno nie jest miastem, które ma wiele do zaoferowania młodzieży spędzającej wakacje w mieście. Tymczasem jedyna impreza mająca na celu zagospodarowanie wolnego czasu młodych ludzi, napotyka przeszkody. Uczestnikom tegorocznej akcji "Lato w mieście" dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu zakazał rozgrywania meczów na stadionie szkolnym przy ul. Śląskiej

.

Dzieci, precz ze stadionu

SPOSÓB NA NUDĘ

Radek, Damian i Marcin mają po 10 lat. Na plażę miejska, gdzie odbywają się rozgrywki drużyn piłkarskich, przyszli na długo przed rozpoczęciem gier. Jak mówią, akcja "Lato" to dla nich najlepszy sposób na nudę. W Szczytnie spędzają większą część wakacji. Gdyby nie piłka i turniej, nie mieliby co robić. Radek, który w imprezie bierze udział już po raz drugi, ma nadzieję, że akcja "Lato" odbędzie się również w przyszłym roku:

- Lubię grać w piłkę. Dobrze się tu bawię - mówi chłopiec.

Jego kolega Marcin dorzuca:

- Takie rozgrywki powinny być organizowane co miesiąc.

PIASEK W SKARPETACH

Akcja "Lato" na stałe wpisała się do miejskiego kalendarza letnich imprez. Jej tegoroczna edycja jest już jedenastą z rzędu. Przedsięwzięcie organizuje szczycieński TKKF przy pomocy LOK-u. Wsparcia finansowego udziela miasto. Dobrym duchem akcji i jej głównym koordynatorem jest Zbigniew Dobkowski - znany działacz sportowy, sędzia piłkarski i radny miejski w jednej osobie. Dotychczas turnieje piłki nożnej były rozgrywane na stadionie przy ulicy Śląskiej. W tym roku zostały przeniesione na ciasny skrawek plaży. Widzowie siadają na trawie, piłka raz po raz wpada w porastające brzeg jeziora trzciny. Zawodnicy grają na bosaka albo co chwila wysypują piach ze skarpetek. Warunki z pewnością nie są komfortowe. Dlaczego turniej nie może odbywać się na stadionie? Oficjalnym powodem, dla którego został przeniesiony na plażę jest brak dyscypliny i słabe zabezpieczenie imprezy przez organizatora.

KLEJ I PAPIEROSY

W piśmie, które dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu Krzysztof Mańkowski przesłał do prezesa TKKF Bogusława Palmowskiego, czytamy między innymi: "Powodem odmowy są bardzo złe doświadczenia z lat poprzednich. Poniszczone sprzęty, toalety, pokradzione krany oraz wulgarna młodzież paląca papierosy i wąchająca klej (spostrzeżenia mieszkańców okolicznych bloków). Poza tym brak jakiegokolwiek nadzoru nad uczestnikami zmusił mnie w tym roku do odmowy użyczenia obiektów przy ul. Śląskiej 10."

Dyrektor Mańkowski tłumaczy, że do takiej decyzji skłoniły go przede wszystkim względy dyscyplinarne.

- Mówiłem panu Dobkowskiemu, że jeśli będzie w stanie zapewnić należytą ochronę, stadion będzie do jego dyspozycji. W przeciwnym wypadku zgody wydać nie mogę - mówi Mańkowski i dodaje, że jako nauczyciel i wuefista nie mógł pozwolić na gorszące zachowania, jakie miały miejsce podczas imprezy.

- W zeszłym roku byłem załamany tym, co tam widziałem. Kilkakrotnie prosiłem o interwencję policję. Zwracałem się również z prośbą do straży miejskiej, żeby zwracała baczniejszą uwagę na zachowanie uczestników rozgrywek i kibiców. Owszem, strażnicy przyjeżdżali, co na chwilę uspokajało temperamenty, ale po chwili wszystko wracało do normy - opowiada dyrektor MOS-u.

TRUDNA MŁODZIEŻ

Zbigniew Dobkowski odpiera zarzuty Mańkowskiego.

- Powszechna jest opinia, że dzieci i młodzież w Szczytnie w wakacje nie mają co ze sobą zrobić. Akcja "Lato" wychodzi naprzeciw oczekiwaniom społecznym, dzieci chętnie biorą w niej udział, pytają mnie, czy powtórzy się za rok. Czym jest kran czy spłuczka w porównaniu z tym, że dajemy młodzieży możliwość pożytecznego zagospodarowania czasu - pyta Dobkowski.

W jego opinii pieniądze przekazywane na akcję przez miasto są niewystarczające do zapewnienia skutecznej ochrony.

- Wymaga się ode mnie, żeby dzieci chodziły jak w zegareczku. A to jest niejednokrotnie trudna młodzież. Ale w żadnym wypadku bezpieczeństwo uczestników nie było zagrożone - zapewnia Dobkowski.

Pikanterii sporowi wokół stadionu dodaje fakt, że gospodarz obiektu bez problemu wydaje zgodę na przeprowadzanie tam wszelkiego rodzajów festynów i koncertów.

- Zniszczony kran to koszt rzędu 10-15 złotych. A po czerwcowym "Powitaniu lata" bieżnia stadionu została tak zryta przez ciężkie samochody, że wydatki związane z jej naprawa sięgają setek, jeśli nie tysięcy złotych - szacuje Dobkowski.

NIE BAWMY SIĘ W POLITYKĘ

Z pisma Mańkowskiego wynika, że jednym z głównych argumentów przemawiających za usunięciem akcji "Lato" ze stadionu były skargi mieszkańców ulic Śląskiej i Kętrzyńskiego. Tymczasem przewodniczący wspólnoty mieszkaniowej z ulicy Śląskiej Zbigniew Chrapkiewicz utrzymuje, że ze strony jego sąsiadów oficjalnych skarg nie było.

- Sugestie, że mieszkańcy Śląskiej czy Kętrzyńskiego są przeciwko akcji "Lato" są nieprawdziwe. Nie słyszałem, żeby ktoś wypowiadał się zdecydowanie przeciwko tej imprezie. Tworzymy wspólnotę i w takich sprawach przemawiamy jednym głosem - mówi Chrapkiewicz.

Przewodniczący wspólnoty mieszkaniowej jest oburzony listem Mańkowskiego. Jego zdaniem fakt, że pojedynczy uczestnicy imprezy palą papierosy i przeklinają, nie jest powodem, aby dyskryminować wszystkich.

- Na tej imprezie wszyscy się fajnie bawimy. Oczywiście, jak to w sporcie, dużą rolę odgrywają emocje i często się zdarza, że ktoś zaklnie. Ale taka jest piłka. To młodzi chłopcy, łatwo ulegają emocjom. Zapewniam jednak, że do groźnych sytuacji nie dochodziło i cały czas panowaliśmy nad sprawnym przebiegiem rozgrywek - dodaje Chrapkiewicz.

Zarówno on jak i jego sąsiedzi nie są zadowoleni ze stosunku władz miejskich do sportu masowego.

- Stadion jest obiektem miejskim i powinien służyć mieszkańcom miasta. Nie powinniśmy prosić urzędników o jego udostępnienie. Mamy prawo tego żądać - mówi przewodniczący.

Jego zdaniem cała sprawa ma podtekst polityczny. Mańkowski to czołowy działacz szczycieńskiej lewicy i kandydat na burmistrza, z kolei Dobkowski należy do "Forum Samorzšdowego", które z Mańkowskim nie darzy się szczególną sympatią.

- To żenujące. Dla dobra ogółu nie bawmy się w politykę. Działajmy wspólnie. Pan Mańkowski powinien przeprosić dzieci i przede wszystkim rodziców - kwituje Chrapkiewicz.

Podobnego zdania jest radna Danuta Stefanowicz. Jej zdaniem główny wpływ na decyzję dyrektora MOS-u miał fakt, że on i Dobkowski należą do różnych opcji politycznych.

- Idea powinna być wspólna. Młodzież szczycieńska musi mieć możliwość uprawiania sportu, a naszym zadaniem jest wspierać wszelkie inicjatywy zmierzające w tym kierunku. A stadion, jako obiekt miejski właśnie temu służy - uważa radna.

JAK TO ROBIĄ INNI

Dariusz Talaga, działacz sportowy z Wrocławia, który zamierza zorganizować w Szczytnie międzynarodowy halowy turniej "piątek" piłkarskich opowiada, jak wyglada organizacja imprez masowych w jego mieście.

- Oczywiście, w grę wchodzą nieporównywalne pieniądze. Środki, które Wrocław przeznacza na sport, wynoszą tyle, ile roczny budżet Szczytna - mówi Talaga. Dodaje jednak, że istotniejsze od pieniędzy jest nastawienie władz miejskich i poszczególnych działaczy do idei sportu masowego.

Podczas organizowanych przez niego imprez nieraz już dochodziło agresywnych i wulgarnych zachowań kibiców. Zdarzało się, że swoją energię wyładowywali na wyposażeniu obiektów sportowych. Nigdy jednak nie usłyszał propozycji, aby z tego powodu obiekty przed młodzieżą zamknąć.

Tymczasem w Szczytnie, mimo funkcjonowania kilku niezłych obiektów sportowych, chłopcy kopią piłkę na ciasnym spłachetku plaży.

Wojciech Kułakowski

2006.08.02