Odcinek 81

Henio Krótki, od niepamiętnych czasów wicekról mieszczneńskiego biznesu był dziś w wyjątkowo dobrym nastroju. Zbliżał się okres przedświątecznych żniw. Ruch w interesach rozkręcał się na dobre, były spore szanse, że uda się spłacić kilka rat potężnych kredytów, jakie od wielu lat wisiały nad jego głową.

- Będzie spokój na jakiś czas - zacierał ręce. Banki zrobiły się ostatnio wyjątkowo natrętne, co odbierało mu czasem radość życia mężczyzny w sile wieku.

- Dobrze, że nie mam większych zmartwień - uśmiechnął się do odbicia w lustrze i wtarł w świeżo ogoloną skórę kilka kropel odświeżającego adidasa for man.

- Na przykład taki Włodek Maciejko. Liczył, liczył aż się przeliczył! Pożałował paru złotych na wsparcie swojej kolejnej kampanii i wypadł za burtę! Cholera, a może on faktycznie nie ma grosza?! - Henio zasępił się na chwilę, gdyż wiele sporych interesów łączyło go z przyjacielem i ewentualna plajta Włodka mogła się mocno odbić na jego własnej kieszeni.

- Niemożliwe... - pocieszał się. - W jego branży ruch jeszcze lepszy niż u mnie i to przez cały rok!

- Ale z drugiej strony Włodek coś ostatnio smutny, zgaszony, gęba jakaś u niego krzywa... Nie ma to tamto, trzeba z nim pogadać - postanowił Henio, wiążąc krawat pod śnieżnobiałym kołnierzykiem koszuli.

Tymczasem Włodek Maciejko siedział przy kuchennym stole nad porannym wielkim kubkiem parującego grogu starych murarzy. Za oknem lepka kołdra jesiennej mgły nie zachęcała do wystawiania nosa z domu.

- Brr... - wstrząsnął się energicznie i uzupełnił zawartość kubełka kolejną porcją spirytusu.

- Taaak, tylko nie pękać, nie pękać! - upił duży łyk. - Dosyć tego mazgajenia, albo się weźmiesz chłopie za siebie, albo odpuść wszystko i jazda na Antyle stare kości wygrzewać! - kolejny łyk grogu rozjaśnił umysł i wlał chęć do działania.

- Diabli nadali akurat teraz tę cholerną skarbówkę! Zamiast zająć się kampanią musiał człowiek odplątywać jakieś idiotyczne kontrole. Przecież od lat wiedzą, że zawsze jakoś sobie z nimi poradzę... Szkoda czasu i pieniędzy! Teraz najważniejsze jak się ustawić w nowym układzie. Trzeba to przegadać...

Jak na zawołanie z tumanu gęstej mgły wyłoniły się na podjeździe ostre światła, a później charakterystyczna sylwetka terenowego "terrano" Henia Krótkiego.

Już po chwili obaj przyjaciele wspólnie zasiedli przy kuchennym stole, gdzie gospodarz czuł się najlepiej.

- To jak się ustawiamy? - Henio przeszedł od razu do rzeczy.

- Tak jak się umawialiśmy, pamiętasz? Dyrektor idzie na plac liczyć palety, Chruściel stanie u ciebie za barem, a Długal do Irlandii trawkę kosić, już mu dałem parę adresów.

- Dobra, pamiętam. Ale jak z nowymi, z Dolińską, z Jurkiem Toczkiem?

- No co ty, Heniu, wczorajszy jesteś? - zdziwił się Maciejko. - Jak masz zamiar chałupę kupić to z kim będziesz gadał? Z właścicielem czy z lokatorem z czteroletnim terminem dzierżawy?

- To znaczy, że zaczynamy od Wójcika - raczej stwierdził niż zapytał Krótki.

- Tak się widzisz akurat pięknie u nas ułożyło, że Wójcik karty teraz rozdaje. Nie trzeba się rozdrabniać!

- No wiesz, może i Wójcik, fakt. Ale Dolińska też ma tu coś do gadania. Nie spadła nagle z nieba.

- Nie przejmuj się Dolińską - Maciejko machnął ręką - biorę ją na siebie! Wiesz, że jeszcze żadna mi nie odmówiła!

Henio z powątpiewaniem zmierzył wzrokiem mocno zaokrąglone kształty Maciejki. - Tak z dziesięć lat temu to może i bym ci uwierzył, ale czas leci kochany, oj leci!

- Walnij się w ten kudłaty łeb! - roześmiał się Maciejko. - Tobie jedno tylko pod siwymi karakułami siedzi! Jako bezpartyjny fachowiec z długoletnim doświadczeniem samorządowym zawsze mogę być użytecznym społecznym doradcą. Spoko, każdy chce mieć oparcie tu i ówdzie. Nie jeden Wójcik na świecie!

- A co z tym młodym Toczkiem, co jak Filip z konopi wyskoczył?

- Jurek Toczek! Zapamiętaj sobie, bo przez parę przynajmniej lat, a może i dłużej będzie ci to potrzebne.

- Jurek? To już go przez bufet przeciągnąłeś? - zdziwił się Henio.

- Eee, chyba nie ja jego, a on mnie. Jeszcze parę dni temu to on chyba ze dwa dni ręki nie mył jak się ze mną przywitał - smętnie skrzywił się Maciejko.

- To źle nie jest, tylko teraz musimy sobie dogadać co będzie dla nas na tych parę lat najważniejsze i jak to rozegrać. Z Chruścielem nie było problemu, wiedział człowiek co lubi, specjalnych wymagań nie miał... A tu trzeba się, cholera, z takim młodziakiem jakoś poustawiać. Prawie od nowa.

- Dlatego mówiłem ci, że zaczniemy od Wójcika - Maciejko już wrócił chyba do formy, bo zaczęły mu się rysować kontury kolejnych ciekawych przedsięwzięć. Na razie jeszcze mocno zamglone.

- Wiesz - westchnął Krótki - jak dotąd to ja z Wójcikiem niespecjalnie... Jakoś się mijaliśmy, cholera.

- A śmiałeś się kiedyś ze mnie, że ekologię do mojego ogródka wprowadzam, że rzadkie roślinki ściągam. Europejskie zresztą, ze strukturalnych programów ochrony. Widzisz jak się teraz przyda?

- No, ja to z ogródkami niewiele..., ale czekaj, czekaj! A jakbym tak na przykład wszedł w nasze zasyfione jeziorka, co? Jakąś pomoc zadeklarował na początek? I tak mi się to później zwróci - Henio drapał się po czuprynie, co oznaczało niezwykle intensywną pracę szarych komórek.

- O, i za to cię lubię! Kombinuj stary, kombinuj!

Marek Długosz


Wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe.

2006.12.06