TRASA: Szczytno- Kamionek-Szczycionek-Piece-Jecznik-Łysa Góra-Grzegrzółki-Małszewko-Dzwierzuty-Linowo-Trelkówko-Szczycionek-Kamionek-Szczytno.

DOŻYNKOWE DŹWIERZUTY I W LOTTO SZCZĘŚLIWE RZUTY

TRASA: Szczytno-Kamionek-Szczycionek-Piece-Jecznik-Łysa Góra-Grzegrzółki-Małszewko-Dzwierzuty-Linowo-Trelkówko-Szczycionek-Kamionek-Szczytno.

Ilość kilometrów: 50 km

Czas: szczęśliwi czasu nie liczą

Oczywiste i nie podlegające dyskusji postanowienie, iż w niedzielę 7 września „Kręcioły” jadą na dożynki do Dźwierzut było równoznaczne z trafieniem w totolotka szóstki. Piękna słoneczna aura zwabiła tam tłumy ludzi, a niezwykła oprawa dożynkowemu świętu nadała iście totalizatorski wymiar. Czy temu należy się dziwić? Chyba nie, wszak prowadzącym imprezę był słynny „Pan Totolotek” - Ryszard Rembiszewski. Organizatorzy dobrze wiedzieli, że taki wybór wróży samą pomyślność. Wygrali, wszak nawet aura temu sprzyjała. Przekonaliśmy się też i my zasilając zacne grono szczęściarzy, który wszystko rzucili, by cieszyć dożynkowym świętem.

Droga rowerem na uroczystość nie była łatwa, celowo wybraliśmy trasę bezpieczną, ale uciążliwą dla naszych jednośladów. Początkowo jechaliśmy brzegiem Dużego Domowego tuż koło boiska plażowej siatkówki, a na boisku grupa rozciągających się osób. O 10-tej rano mecz? Nie dziwi nas to wszak sami o tej porze zaczynamy cotygodniowy trening. Wśród ćwiczących dostrzegam zgrabną Przewodniczącą Rady Miasta – panią Beatę Boczar, naciskam na dzwonek i przymilam się pani Beacie, by pamiętała o „Kręciołach”, za rok nasze 15-to lecie, wszak preferuje aktywny tryb życia. Odpowiada na pozdrowienie, a my pędzimy dalej. W okolicach Kamionka wydostajemy na szosę i mkniemy z góry aż do zielonego szlabanu w Szczycionku. Tuż za szlabanem rowery zaczynają grzęznąć w piasku, ale jeden z kolegów szybko instruuje, by jechać na małych obrotach i trzymać równowagę. Trochę to pomaga, na szczęście wydostajemy się na utwardzone podłoże i bez problemów docieramy na Piece. W Piecach wydostajemy na szosę i za Jęcznikiem zgodnie z drogowskazem „Elganowo 7” skręcamy na drogę wiodącą do sławetnego Wrzosu. Jednak tym razem nie skręcamy nad brzeg jeziora, ale jedziemy aż do Kamienia Hindenburga. Tam oglądamy słynny kamień upamiętniający pobyt marszałka Paula von Hindenburga w okolicach Jęcznika w czasach I wojny światowej. Szukamy śladów pamiątkowej tablicy i grzybów, odpoczywamy na ławkach. Kolos w swoim wnętrzu zamknął tajemnicę, kto i dlaczego ją zdemontował. Wyciągamy też mapy, by obrać właściwy kierunek. Jak wspominałam leśne drogi są suche, sypki piach utrudnia i spowalnia jazdę, a gorące promienie jesiennego słońca wyciskają z nas wszystkie soki. Są momenty, że z rowerzystów przemieniamy w piechurów, ale marsz nie psuje nam dobrych humorów, a cierpliwość zostaje wynagrodzona i przed nami rozpościera się dobrze utwardzona szutrowa droga. Docieramy nią na asfalt w okolicach Grzegrzółek. Następnie przez Małszewko na dożynkowy plac. Mamy szczęście i możemy uczestniczyć w końcówce uroczystej mszy. Kręcimy się wśród przepięknie ozdobionych i eksponujących smakowite jadło straganów, dostrzegamy też „Pana Totolotka”, który przechadza się pośród nich. Nie zaczepiamy go, ale dyskretnie podziwiamy elegancję i stateczność. Stojąc na pełnym żaru placu pytam koleżanki czy wiedzą, co kryją drzwi za którymi co chwila ktoś znika i tam też wchodzi pan Ryszard Rembiszewski. Polecają mi bym po prostu tam poszła i sprawdziła. Poszłam i przekonałam się, że za drzwiami kryje się duża sala ze stołami i krzesłami, a za jednym z tych stołów przeglądając notatki siedzi „Pan Totolotek”. Ja to mam szczęście, już mam rzucić się i poprosić, by zdradził mi sekret jak trafić szóstkę i stać milionerem, ale nie czynię tego. Grzecznie mówię dzień dobry i przechodzę do sąsiedniego pomieszczenia. Wracam, pan Ryszard patrzy na mnie. Podchodzę więc i proszę o wspólną fotkę z „Kręciołami”. Zgodził się, wychodzimy na zewnątrz i kto był blisko, ten stanął z „ Panem Totolotkiem” do wspólnej fotki. Dziękujemy i mamy pewność, że musimy zagrać w LOTTO, a wszystkie rzuty będą trafione. Marząc o wielkich wygranych lekką ręką wyciągamy pieniążki, a to 3 zł na pyszną szarlotkę, a to 5 zł na przepysznego kartacza z surówką, a to 0,90 groszy na najpyszniejszą pod słońcem jagodziankę. Przy straganie Koła Łowieckiego „Ryś” zatrzymujemy na dłużej podziwiając ekspozycję ukazującą myśliwskie trofea i częstujemy dziczyzną. Podziwiamy korowód dożynkowy, po prostu cieszymy pięknym dniem i świętem. Wracamy zadowoleni, bo czujemy się tak jakbyśmy wygrali los na loterii. Oczywiście grupa dzieli się na tych, którzy szybciej jadą do domów i na tych szczęśliwych, którzy czasu nie liczą.

Grażyna Saj-Klocek